Kasia Tusk może mówić o niezwykłej popularności swojego bloga "Make life easier", bo doczekała się nawet jego swoistej parodii, stworzonej przez dwóch studentów. Mowa oczywiście o "Make life harder". Tylko najlepszym się to zdarza, więc panna Tusk nie ma się o co obrażać.
Jednak artykuł zamieszczony w najnowszym numerze "Przekroju" może Tuskównie napsuć sporo krwi.
Jej bloga wzięły na warsztat dwie panie: politolożka Marta Karaś i kulturoznawczyni Ilona Witkowska.
Panie twierdzą, że Kasia jest idealną żoną ze Stepford, nie mającą nigdy chandry ani zespołu napięcia przedmiesiączkowego. Co więcej: stanowi archetyp popkulturowego stwora, zwanego dziewczyną z sąsiedztwa. Jest dość ładna, ale nie urodą Angeliny Jolie, a swoim pisaniem pokazuje, jak stać się kimś znanym:
- Ta zwykła studentka pokazuje, jak za pomocą ubrań, przyzwoitego makijażu i jedzenia ćwiartek jabłek zamiast chipsów w trakcie oglądania „Tańca z gwiazdami", stać się celebrytką - czytamy w "Przekroju".
Autorki mają rację, twierdząc, że Kasię naśladują setki dziewcząt w Polsce. Jednak kobiety te nie mają świadomości, że po studiach pójdą do kiepsko opłacanej pracy. Być może zajmą się czymś grubo poniżej swoich możliwości i wykształcenia, zarabiając przy tym 30 procent mniej niż mężczyźni.
Karaś i Witkowska twierdzą ponadto, że blog Kasi to marketingowy twór sztabu specjalistów, zgromadzonych wokół premiera Donalda Tuska.
Najmocniejszym akcentem materiału jest bez wątpienia ten:
- Pytanie, ile dziewczyn poddanych dyktatowi tworów typu "Make life easier" posuwa się do kredytowania ich swoim ciałem i rezygnowania z godności dla kolejnej pary dżinsów czy kremu z Sephory?
Czy rzucenie takiego światła na blog premierówny spowoduje, waszym zdaniem, jakąś zmianę w poglądach Polek?