– Nie jest mi łatwo o tym mówić – przyznała Dunst. – To bardzo intymna sprawa... Ale tak, cierpiałam na depresję. Oczekuje się ode mnie, że jako aktorka będę wrażliwa i delikatna, ale równocześnie supertowarzyska, miła dla wszystkich i wiecznie w dobrym nastroju. To trudne do osiągnięcia i nienaturalne. Nie powinno się tego wymagać od drugiego człowieka. Przerwa bardzo mi się przydała, bo grałam w filmach już od dzieciństwa i musiałam nabrać dystansu do własnego życia. Dziś unikam bankietów, imprez, czerwonego dywanu. Owszem, jeśli trzeba wypromować film, to z chęcią udzielę paru wywiadów, ale to by było na tyle.

Reklama

Dorobek Kirsten Dunst zamyka dramat "Melancholia".