Jak donosi "Fakt":
- W wywiadzie do miesięcznika „Film” pani Stanisława odważyła się opowiedzieć o nałogu i wygranej z nim walce. Zaczęła pić w wieku 36 lat. Wówczas odnosiła wielkie sukcesy na scenie. Mówiła później, że leczyła nadwrażliwość, przerost ambicji i brak śmiałości, że bała się samozadowolenia. A po kieliszku robiło się jej swojsko.
Jednak choroba alkoholowa siała spustoszenie. Aktorka nie pojawiała się na planie, zawalała terminy. W końcu zrozumiała, że jest już na równi pochyłej. I wtedy, po 5 latach picia, nastąpił przełom.
– W pewnym momencie, kiedy zobaczyłam, jak wielkie spustoszenie zrobiłam w swoim życiu i życiu swoich dzieci, poszłam do kościoła. Błagałam Boga, by wziął mnie w opiekę – powiedziała wówczas w jednym z wywiadów.
Te modlitwy zostały wysłuchane, Celińska wyszła z nałogu i znów stanęła na nogi. Bez grupy wsparcia i bez pomocy specjalistów.
– Jeśli człowiek wierzy w Boga, to staje się wrażliwszy, bardziej uduchowiony ale i silniejszy – tłumaczy nam aktorka. – Czy jestem moherowym beretem? Jestem – śmieje się pani Stanisława – ale tylko dlatego, że jako starsza pani noszę go niekiedy na głowie – dodaje żartobliwie.