Wszystko rozegrało się bardzo wczesnym rankiem. O 4.10 Ljubow Fiedotowna, jak co dzień, wybrała się do pracy na farmę, gdzie doi krowy. Jechała spokojnie rowerem. Wtedy spotkała koleżankę, rozmawiały. Nic nie wskazywało, że za chwilę...

"Nad kołami rowerów pojawiły się jakieś iskry, jasnozielone z błękitnymi przebłyskami" - wspominają wstrząśnięte kobiety. Opowiadają, że "pociski" przeleciały nad szosą i zniknęły w ciemnościach.

Reklama

Rosjanki najpierw oniemiały. Potem ukryły się za drzewami. A gdy niebezpieczeństwo zniknęło, ruszyły w dalszą podróż. Ale nie ujechały nawet 20 metrów, kiedy iskry wróciły. Kobiety pędem rzuciły się w stronę farmy. Kiedy odwróciły się, nad miejscem, gdzie spadły na nich strzały, widać było jakieś dziwne obiekty. "Nad domami wisiał jasnozielony świecący spodek. Chwilę potem zniknął" - opowiadają chłopki.

Mąż jednej z nich był tak oburzony bezczelnym atakiem kosmitów, że poszedł się poskarżyć do lokalnych urzędników. Twierdził, że przez ich nieudolność w wiosce jest niebezpiecznie. Nie wiadomo, co dalej stanie się z jego skargą.