W niedzielne popołudnie pod mieszkaniem serialowego Marka Brodeckiego z "Kryminalnych" przechodnie byli świadkami miłosnej sceny wprost z amerykańskich komedii romantycznych. Piękna Iza, przyczajona w zaroślach, czekała, aż jej ukochany wyjdzie ze swojego mieszkania. Gdy po chwili Iza rzuciła mu się na szyję, na twarzy Maćka dało się zauważyć ogromne zdziwienie i oszołomienie - pisze "Fakt".

Ale nie ma w tym nic dziwnego. Chłopak przecież nie spodziewał się, że zza oceanu przyleci jego wielka miłość. Gdy nacieszyli się swoim widokiem, udali się do jednej z modnych warszawskich restauracji na kolację. Zakochanym towarzyszyli rodzice aktorki: Aleksander Mikołajczak i Grażyna Dyląg. Nie chcąc jednak przeszkadzać zakochanym, szybko się oddalili.

Nareszcie, po kilkunastu tygodniach rozłąki, przystojny brunet miał Izę całą dla siebie, towarzyszył im jedynie przyodziany w niebiesko-czerwony kubraczek piesek aktorki. Spędzili w lokalu jeszcze kilka chwil sam na sam, po czym aktor zapłacił rachunek i udali się na romantyczny spacer. Noc była gorąca i pogodna, niebo rozgwieżdżone. Lepszej pogody na romantyczny spacer wyobrazić sobie nie można. Zakochani ruszyli pustawymi o tej porze ulicami Warszawy. Zajęci rozmową, nawet nie zauważyli, że przeszli ładnych parę kilometrów.

Zakościelny, nie mogąc nacieszyć się bliskością swojej wybranki, zachowywał się jak najszczęśliwsze w świecie dziecko. Skakał, biegał wokół niej. W pewnym momencie zaczął nawet tańczyć! Uszczęśliwiona Iza nie odrywała wzroku od Maćka. On nie pozostawał jej dłużny. Przytulał i całował Izę.

Ale jak się okazało, Zakościelny to prawdziwy dżentelmen i po czułym pożegnaniu udał się do swojego mieszkania.