"Moje początki w Stanach nie były łatwe" - opowiada "Faktowi" Iza. "Pamiętam nieustanną walkę o przetrwanie w szkole baletowej, o pieniądze na życie i baletki oraz doskwierającą stale tęsknotę za Polską i rodzicami. Ale nigdy nie pomyślałam: Iza, spakuj walizki i wracaj do kraju".
Miko trafiła do szkoły baletowej w Nowym Jorku jako 14-letnia dziewczynka. Była tam sama, bez rodziców, którzy zostali w Polsce, bez przyjaciół. Dostawała pieniądze od rodziców, którzy są aktorami, ale nie dorobili się fortuny. Dolarów nie wystarczało. Nic im jednak nie powiedziała, tylko znalazła pracę, aby zarobić na szkołę i życie - opisuje "Fakt".
Chodziła po ulicach i sprzedawała bateryjki, jakich się używa np. do latarek. Aby dostać darmowy posiłek, bywała na spotkania różnych grup wsparcia. Kiedy skończyła szkołę, los zaczął się odmieniać. Mając 19 lat, dostała pierwszą rolę. Potem było ich jeszcze kilkanaście. A niedługo zobaczymy ją w polskiej produkcji pt. "Kochaj i tańcz".
Czy teraz jest szczęśliwa? - zastanawia się "Fakt". Czasem czuje się samotna. Nie należy do osób lubiących klubowe życie i balangi. A kiedy wraca do Ameryki, musi sobie radzić sama.
"W ubiegłym roku w domu musiałam stoczyć walkę z oposami, czyli gryzoniami podobne do szczurów. Przeżyłam też plagę koników polnych, a nawet… zawalenie się sufitu w jednym z pokoi. Ale na szczęście nie muszę już sprzedawać na ulicach bateryjek" - powiedziała "Faktowi" Iza Miko.