Obsługa lotniska zdębiała, widząc "bagaż" staruszki. Bo zamiast szczotki do zębów czy lusterka, ich oczom ukazały się kontury dziecka.

Małego czym prędzej zabrano do szpitala, gdzie lekarze przebadali go, czy aby nie został zbytnio napromieniowany. Jednak na szczęście dawka promieni rentgenowskich nie była zbyt wielka i niemowlak z babcią mogli wyruszyć w podróż. A obsługa lotniskowa, po chwilach grozy, wróciła do normalnego trybu pracy. I uznali całe zajście za niewinną pomyłkę niedoświadczonego pasażera.