Król popu miał zaśpiewać na rozdaniu Światowych Nagród Muzycznych w Londynie swój porywający przebój "Thriller". Nie zaśpiewał. Wydawał się za to jak żywcem wyjęty z thrillera. Swoim wyglądem budził autentyczną grozę. Przy gwałtowniejszych ruchach Jacksona na scenie wszyscy modlili się, żeby tylko nie odpadł mu nos. Na twarzy piosenkarz miał jakby kilogramy białej mąki. Z czego odznaczały się tylko mocno obrysowane czarną kredką oczy. Całość dopełniała kruczoczarna peruka.

Do tego Jackson wykonał nużącą piosenkę napisaną na cele charytatywne "We Are The World" (Jesteśmy światem) z towarzystwem dziecięcego chóru gospel. I całe szczęście, że miał wsparcie małych śpiewaków. Bo momentami, zwłaszcza przy wysokich tonach, gwiazdor tracił głos. Na tę ewentualność byli przygotowani organizatorzy imprezy. W krytycznych momentach wyłączali nagłośnienie.

Na koniec, jak na legendę przystało, Michael odebrał nagrodę tzw. Diamond Award (Diamentowa nagroda) za sprzedaż ponad 100 mln płyt. "Jestem bardzo wzruszony z powodu tej nagrody. Kiedyś marzyłem, aby <Thriller> był najlepiej sprzedającą się płytą wszech czasów, a Bóg spełnił moje prośby" - mówił król popu po jej odebraniu. Podziękował przy okazji trójce swoich dzieci, które przyjechały z nim do Londynu. I, szczerze mówiąc, jego występ na brytyjskiej gali mógł się sprowadzać tylko do odebrania tych zaszczytów.