W towarzystwie muzyków Borys szalał na scenie niczym rockman z krwi i kości. Gdy gardło odmawiało już posłuszeństwa, w ruch szły ręce, nogi i inne partie ciała. Jego pląsy, śpiewy i głośne przytupy trwały na tyle długo, że Borys co jakiś czas musiał się wspomagać szklaneczką mocniejszego trunku.
Pod sceną szalały fanki, bezkrytycznie przyjmując dźwięki płynące z gardła jednego z najlepszych polskich aktorów. Niestety zabrakło najważniejszej z wielbicielek Szyca, ukochanej Kai Śródki (26 l.). Choć może dla niej Borys zarezerwował indywidualne popisy.