Sopockie sześćdziesięciometrowe mieszkanko Tuska, ani tym bardziej pokój w sejmowym hotelu, w którym nadal gnieździ się premier - nijak mają się do wystroju i przepychu willi przyzwyczajonej wyłącznie do lokatorów najwyższej politycznej rangi. Rządowy kompleks budynków przy ul. Parkowej to bowiem powierzchnia niewyobrażalna dla zwykłego śmiertelnika - aż 480 mkw. Na dole w części bardziej służbowej znajduje się duży, wytworny salon i dwa pokoje, w których można podejmować gości. Na górze jest już raczej kameralnie: dwa nieco mniejsze saloniki, dwie łazienki i sypialnia. Nie zabrakło oczywiście jeszcze dwóch pokaźnych garderób na garnitury premiera i kreacje jego małżonki.

Reklama

W sobotę rano - tuż przed głosowaniem w Sejmie wotum zaufania dla nowej Rady Ministrów - świeżo upieczony premier wybrał się z żoną Małgorzatą na zwiedzanie rządowych włości. Zachwytom nie było końca. "W łazience zachowane są stare marmurowe kafle" - opowiadała z przejęciem Małgorzata Tusk. "Nie ma półek na książki. Trzeba wprowadzić więcej elementów, które nadają przytulny charakter" - w głowie planowała już przyszły wystrój mieszkania.

Jej zapędy starał się jednak hamować mąż. "Pewnie jeszcze jakiś czas będziemy mieszkać w hotelu sejmowym, zobaczymy czy z tego da się zrobić przytulne M-2" - uspokajał premier. Być może chce poczekać, aż z rządowego kompleksu wyprowadzi się były premier Jarosław Kaczyński, który rezyduje w nim ze swoim kotem Alikiem. Donald Tusk poinformował już dziennikarzy, że jeśli zdecyduje się przenieść z żoną do rządowej willi, to razem z psem - pisze "Fakt".

Niechęć lidera Platformy do rządowych zbytków została jednak chyba przełamana. A to za sprawą ogromnego i wygodnego łoża małżeńskiego. To właśnie w sypialni premier bardzo się ożywił. Własnoręcznie sprawdzał miękkość materacy i z uśmiechem na ustach próbował nakłonić do tego samego małżonkę. Pani Małgorzata jednak z dozą pewnej nieśmiałości starała się tonować entuzjazm męża. Decyzja wydaje się już jednak przesądzona. Premierowa coraz częściej odwiedza bowiem stolicę, a w sejmowym hotelu są bardzo wąskie, jednoosobowe i ponoć bardzo niewygodne łóżka - zauważa "Fakt".