>>>Życiński współczuje żyjącym na kocią łapę

Cieszę się, że Kościół zaczął wreszcie dostrzegać, że żyjemy w XXI wieku. Nie jesteśmy już w średniowieczu, a co za tym idzie - Kościół powinien iść z duchem czasu, stać się bardziej liberalny i nie wypowiadać się w pewnych sprawach tak kategorycznie. Szczególnie teraz, gdy tak wielu ludzi odwraca się od niego. Odmienione podejście może tylko zjednać przychylność ludzi.

Reklama

Traktowanie osób, które rozstały się, a były w związku małżeńskim, jako osób drugiej kategorii jest bardzo nie w porządku. A przecież cała ideologia Kościoła jest oparta na wybaczaniu. Czemu zatem stosuje się takie twarde stanowisko przeciwko ludziom, którym nie udało się w życiu? Jest to kara. Te osoby nie mogą przyjmować pewnych sakramentów i uczestniczyć w pełni w obrządkach religijnych. Traktuje się ich jak trędowatych. Dlaczego karze się osoby, które zostały np. porzucone, bo ich partner znalazł sobie kogoś innego, a sam rozwód był wbrew ich woli?

Z drugiej strony mamy rozwód kościelny. Osoby, które taki rozwód dostały - często dlatego, że wiedziały, jak to załatwić - mogą robić dosłownie wszystko i nie są w żaden sposób potępione. Teoretycznie według Kościoła takie osoby również cudzołożą, bo mają innego partnera, nową rodzinę, ale mogą wziąć bez problemu kolejny ślub, przyjmować Komunię świętą, itd. Dlatego w pełni popieram inicjatywę Abpa Życińskiego, który nazwał rozwodników będących w nowych związkach poranionymi owcami i wyciągnął do nich rękę.

Paradoksem jest to, że ktoś, kto ma żonę, ale ją zdradza, bije, ma dzieci na boku, może chodzić do kościoła i korzystać ze wszystkich łask Kościoła. A ktoś, się kto rozwiódł, czasem nawet nie z własnej winy, jest osobą uczciwą i nigdy nie zrobił nikomu krzywdy, jest wyklęty. Bardzo mądrze, że Kościół zaczął to wszystko dostrzegać i się zmieniać. Cieszę się, że się obudził.