W jednym z ostatnich wywiadów dla "Daily Mirror" przystojny homoseksualny aktor powiedział tak: "Dobrze, że [Jackson - przyp. red.] nie żyje. Miał zagrać 50 koncertów w Londynie. Nigdy by tego nie dokonał. Media i tak by go zniszczyły. Zabiło go oskarżenie o molestowanie dzieci. Uosabiał ból i pragnienia Afroamerykanów w świecie niewolników. Był dziwolągiem. Wyglądał, jak postać ze >>Shreka<<".

Reklama

I dalej: "Wszyscy widzieliśmy, jak zmieniał się z czarnego w białego. Jego życie i śmierć to prawdziwa lekcja. Myślę, że powoli widzimy zmierzch celebryty takiego, jakiego znamy teraz. W show-biznesie nie ma nic szczerego".

Na koniec Everett zaserwował wyznanie ścinające z nóg: "Gdybym miał taką szansę, to poszedłbym z nim do łóżka, jak miałem... 14 lat".

Tym samym chyba chciał nawiązać do sprawy molestowania 13-latków przez gwiazdora. Niesmaczne, ale Rupertowi bardzo potrzebne - jego kariera nie miewa się najlepiej.
_____________________________________
ZOBACZ TAKŻE:
&gt;&gt;&gt; Rutowicz: Jackson żyje i wiem, gdzie jest!
&gt;&gt;&gt; La Toya Jackson zarabia na śmierci brata
&gt;&gt;&gt; Zobacz tatuaże ku czci Michaela Jacksona




Reklama