Gruzja może teraz albo zmienić słowa piosenki, albo zaproponować inny utwór, który będzie ją reprezentował na majowym konkursie w Moskwie. Taką decyzję podjęła tzw. grupa referencyjna Eurowizji, do której zadań należy kontrola konkursu. Powołała się ona na punkt regulaminu zabraniający tekstów i gestów o charakterze politycznym.

Reklama

Gruzini dotknięci werdyktem grupy referencyjnej postanowili w ogóle nie wysyłać swojej piosenki na konkurs. "Postanowiliśmy nie zmieniać słów i nie wybierać innej piosenki. Po prostu nie pojedziemy do Moskwy i nie będziemy uczestniczyć w Eurowizji 2009" - oświadczyła Natia Uznadze, która odpowiada za konkurs. Dodała, że decyzja organizatorów jest niezrozumiała, a Gruzja nie otrzymała dotąd "konkretnego wyjaśnienia'.

Utwór, który gruzińscy telewidzowie wybrali, by reprezentował ich kraj w 54. edycji konkursu Eurowizji, wywołał spore zamieszanie, bo angielski tytuł i refren można zrozumieć jako "nie chcemy Putina". Tymczasem stosunki między Tbilisi i Moskwą są napięte od sierpnia, kiedy rosyjskie wojska weszły do Osetii Południowej - zbuntowanej prowincji Gruzji.

Piosenkę w rytmie disco wykonuje zespół "Stefane & 3G - solista o imieniu Stefane i chórek trzech dziewcząt. Stefane, który był też współautorem "We Don't Wanna Put In", nie zaprzeczał, że tytuł jest grą słów z aluzją do rosyjskiego premiera. Piosenka doczekała się nawet reakcji rzecznika Władimira Putina. Jak przekazywał gruziński portal Civil.Ge, Dmitrij Pieskow powiedział, że ewentualne aluzje w piosence byłyby "chuligaństwem". Rzecznik dodał ironicznie, że nikt w Moskwie nie będzie śpiewał "Żegnaj, nasz słodki Misza", jak w hymnie igrzysk w Moskwie z 1980 roku, by uczynić aluzję do prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego.

Reklama

Na stronie internetowej Eurowizji pojawiły się już komentarze do decyzji grupy referencyjnej. Chwalą ją internauci z Rosji i Belgii, a autor wpisu z Ukrainy ubolewa: "to już nie będzie interesująca piosenka".

Przeczytaj, jakie kontrowersje wywołała piosenka z Gruzji