"Nikt nie zauważył, że e-mail od tłumacza, to tylko wiadomość informująca o jego nieobecności, a nie tłumaczenie, mające trafić na znak" - przyznaje rzecznik urzędu w Swansea, Patrick Fletcher.
Na znak trafiła więc treść e-maila. I zamiast o zakazie wjazdu, tablica w wersji walijskiej informowała o swojej nieobecności w biurze. Urzędnicy hrabstwa Swansea zapewniają, że błąd zostanie szybko naprawiony. Głównie dlatego, że kierowcy, zastanawiając się nad przekazem znaku, mogą się zagapić. A wtedy o wypadek nietrudno.