W niedzielne upalne popołudnie córka premiera wybrała się do swojego chłopaka Staszka Cudnego do Gdyni. Popędzili do portu i wypożyczyli niewielką motorówkę. Jednak już po chwili spotkała ich niemiła niespodzianka - skwapliwie odnotowuje "Fakt".
"Udało nam się przepłynąć tylko kilka metrów i łódź się zatrzymała. Coś wciągnęło się do turbiny" - opowiada bulwarówce zawiedziona premierówna.
Gdy doszło do awarii, jej narzeczony zrzucił koszulkę i wskoczył do morza. Mimo że woda sięgała mu ledwo do kolan założył maskę do nurkowania. Zanurzył się i pod wodą próbował naprawić motorówkę. Kombinował z kotwicą, zanurzał się w wodzie, ale łódź ani drgnęła.
W tym czasie Kasia doglądała wszystkiego z góry. "Jak ktoś schodzi z pokładu do wody, to ktoś inny musi sprawdzać, czy on wypływa, czy wszystko jest w porządku" - tłumaczy z przejęciem córka premiera.
Kłopotami zakochanych w końcu zaniepokoili się przechodnie, którzy sytuację obserwowali z brzegu. Zaalarmowali pilnujących portu policjantów, a ci pospieszyli na pomoc. Po godzinie zmagań udało im się odholować zepsutą łódź do portu. Nadzieje na romantyczny rejs rozwiały się ostatecznie - martwi się "Fakt".