Najpierw w ostatniej chwili zmienił miejsce ślubu. Sakramentalne "tak" Piotr i Agata mieli powiedzieć sobie w kościele pw. św. Krzyża na wrocławskim Ostrowie Tumskim. Jednak goście zostali przewiezieni tuż przed ceremonią do oddalonego o 6 km kościoła pw. św. Jadwigi. Wokół świątyni czekało już dwunastu ochroniarzy. Przed wpuszczeniem gości sprawdzali zaproszenia i dokładnie przetrząsnęli wnętrze kościoła w poszukiwaniu intruzów. Zaglądali nawet do konfesjonałów - relacjonuje "Fakt".
Kiedy w zamkniętej na klucz świątyni trwała ślubna ceremonia, ochroniarze toczyli na zewnątrz walkę z fotografami, którzy chcieli zbliżyć się do budynku. Do kościoła nie mogły się dostać nawet miejscowe kobiety, które przyszły się pomodlić. Goryle byli niewzruszeni. Po zakończeniu ceremonii para młoda wyszła do jednego z trzech z podstawionych przy różnych wyjściach z kościoła samochodów. Jak się okazało, najbardziej udekorowane auto odjechało puste. A Piotr i Agata byli dokładnie zasłonięci przez ochroniarzy otwartymi parasolami, żeby nikt nie mógł zrobić im zdjęcia. Z tego samego powodu już podczas wesela nowożeńcy unikali zbliżania się do okien równie ściśle strzeżonego pensjonatu.
A po co to wszystko? - zastanawia się "Fakt". Plotkuje się, że kompozytor sprzedał prawa do publikacji zdjęć ze swojego ślubu jednemu z kolorowych magazynów. Mógł za to dostać nawet 200 tysięcy złotych. Nic więc dziwnego, że wprowadzono nadzwyczajne środki ostrożności, żeby konkurencja nie mogła nic zrobić. Jeśli plotki się potwierdzą, dzięki tej transakcji Rubikowi zwróciłyby się koszty uroczystości, które wyniosły ponad 100 tysięcy złotych. Jedynie reporter "Faktu" zdołał pokonać wszelkie trudności i dzięki temu możemy pokazać unikatowe zdjęcia ze ślubu.