Tak, rozluźnić krawat i zasiąść pośród ludu - o tym czasami marzy telewizyjny gwiazdor. Bo nawet kawior zapijany szampanem może czasem się znudzić - uważa "Fakt". Dlatego, gdy nachodzi go ochota na dymiący talerz ogórkowej, prezenter pędzi do najbliższego baru. Reporter "Faktu" przecierał oczy ze zdumienia, gdy zobaczył, jak Tomasz Kammel posłusznie stoi w kolejce po swoją ulubioną zupę.
Gdy już odstał swoje, zasiadł przy stoliku, przymknął oczy i z lubością zanurzył łyżkę w ogórkowej. Tomek jadł, jakby zupy nie widzał od lat - czytamy w "Fakcie".
Z kulinarnego błogostanu niestety co rusz wyrywał go telefon, który prezenter zapomniał wyłączyć. Natarczywy dzwonek przypominał o rzeczywistości. Tomek kilka razy spojrzał ze złością na swoją komórkę. Widać było, że walczy, czy zjeść kolejną łyżkę zupy, czy przeprowadzić nudną rozmową o interesach. Cudowny smak potrawy jednak wygrał - gwiazdor wybrał ogórkową - cieszy się bulwarówka.
Interesy jednak dopadły go, gdy płacił rachunek przy kasie. Wtedy nie było już obok ciepłej, pachnącej ogórkami pokusy. Można było wrócić do normalnego świata i codziennej gonitwy - pisze "Fakt".