Ojciec Kamili, Andrzej Mścichowski, od lat bardzo ciężko choruje. Mimo to córka nie odwiedza go - ostatni raz widziała ojca 2 lata temu - wynika z wywiadu w "Rewii".

Niechęć do niego nie przeszkadzała jej jednak brać od niego pieniędzy: "Z 700 złotych renty oddać 150 to było dla mnie dużo. Kamila ten dodatek bardzo chętnie odbierała. Idź na pocztę po rentę, bo już są alimenty - rozkazywała. Dziecko, to nie są alimenty tylko mój dodatek pielęgnacyjny, sam go wam oddaję - tłumaczyłem. Ale ona nie dostrzegała różnicy".

Reklama

Jak widać, małżeństwo ze starszym o 60 lat Andrzejem Łapickim nie wyczuliło Kamili na potrzeby starszych osób. Zresztą Mścichowski mówi bez ogródek, że ten związek nie jest zdrowy: "Szukam gorączkowo odpowiedzi na pytanie, co mogło skłonić Kamilę do tak szalonego kroku. I nie znajduję. Miłość? Nie widzę tam miłości. Czy wyobraża sobie pani to małżeństwo w całym tego słowa znaczeniu? Nie mogę zjeść obiadu, kiedy o tym myślę, jak Boga kocham. Mam 66 lat i nigdy bym sobie na coś takiego nie pozwolił".

Trudno nie wierzyć panu Mścichowskiemu w to, że trudno mu pogodzić się z tym, że jego córka ma męża starszego od swojego ojca. Coś takiego dla żadnego ojca nie byłoby łatwe do zaakceptowania.