Magazyn "Na Żywo" skontaktował się z Tymochowiczem po ostrych słowach wokalistki, która w wywiadzie dla Onet TV powiedziała tak:
"Właśnie podszedł do mnie pan Piotr Tymochowicz, który... yyy... słyszałam, że za symboliczną złotówkę doradzi mi, na czyich kolanach mam siadać na różnych festiwalach. Ja mogę mu nawet za darmo doradzić, na czyich kolanach ma nie siadać jego żona, bo z tego, co wiem, spłodziła piękne dziecko z jego kolegą”.
Ta wypowiedź była reakcją Dody na krytykę ze strony Tymochowicza, który niepochlebnie wypowiedział się o jej zachowaniu na balu dziennikarzy. Doda pozowała tam do zdjęć z parą prezydencką, wycałowała też Lecha Kaczyńskiego.
"To jest koniec Dody. Nie spocznę, dopóki ona nie zapłaci za swoje słowa. Pozwę ją o milion złotych odszkodowania, bo uderzyła w niewinne, bezbronne dziecko" - powiedział Tymochowicz magazynowi "Na Żywo".
"Mnie może krytykować, bo jestem osobą publiczną, ale nie moją córkę. Co będzie, gdy za rok, dwa rówieśnicy będą jej dokuczać, że jej tata nie jest jej tatusiem? Dzieci bywają okrutne. Koniec z samowolą Dody. To będą jej najdroższe słowa w życiu" - zapowiedział.
Doda najwyraźniej się nie boi. Na swoim blogu umieściła nawet adekwatną notkę, o czym przeczytacie tutaj.