Zaczęło się od tego, że Tymochowicz skrytykował zachowanie Dody na balu. Piosenkarka pozowała tam do zdjęć z prezydencką parą, wycałowała też Lecha Kaczyńskiego. W odwecie za krytykę, oznajmiła całemu światu, że dziecko Tymochowicza nie jest jego dzieckiem. Zaatakowany zagroził piosenkarce procesem. Zamierza domagać się od niej miliona złotych odszkodowania.
Tymochowicz, choć zawodowo dba o wizerunek innych, teraz sam nie panuje nad nerwami. W wywiadzie dla "Super Expressu", zamieszczonym w formie filmu na stronie internetowej gazety, wygląda na bardzo zdenerwowanego, choć stara się mówić spokojnie.
Poproszony o komentarz, mówi: "Nie chciałbym się zniżać do tego samego poziomu, co Doda (...)Wielokrotnie mówiłem, kim jest ta absolwentka zawodówki. Rzeczą haniebną jest to, że pseudowokalistka zaatakowała 2,5-roczne dziecko. W normalnym kraju oznaczałoby to koniec kariery. (...) Nawet mafia ma swoje zasady, ja nie wierzę, że jakikolwiek człowiek, który nie jest szmatą ludzką, byłby w stanie zaatakować 2,5-roczne dziecko. Robią tak recydywiści, robią to szmaty ludzkie, którzy potem są po prostu sądzeni, a nie ludzie (...)".
"Bal miał wesprzeć rodziny zastępcze, adopcyjne, miał być zbiórka pieniędzy na rzecz dzieci, a Doda atakuje na nim 2,5-roczne dziecko. A dzieci są brutalne w przedszkolu, potem w szkole, będą wykorzystywać tego typu argumenty, tym bardziej kłamliwe. Dlatego sprawa zastanie finał w sądzie. Najłatwiej jest zniżyć się do rynsztoka, ja tez mógłbym to zrobić, ale ja nie złamię tej zasady, ja uważam, ze nie wolno atakować rodziny, nie mam szacunku za grosz dla szmat, które atakują dzieci. Spotka się to z odpowiednią ripostą" - zapowiada Tymochowicz.
"Prezydent skamle u jej nóg, politycy skamlą u jej nóg, premier jest zapraszany do programu, w którym występuje z kobietą, którą już nazwałem w odpowiedni sposób. Ta kobieta jest wpuszczana na salony, jakiś obłęd jest w Polsce a propos gloryfikacji zwykłej meliniary ze szkoły zawodowej" - twierdzi specjalista od wizerunku w rozmowie z "Super Expressem".