Artystka ma kłopoty z kręgosłupem, dlatego musi bardzo na siebie uważać. Nic zatem dziwnego, że nie ćwiczy sama w domu, a pod okiem wykwalifikowanych trenerów. Jako gwiazda nie może iść do osiedlowej siłowni, bo fani nie daliby jej zrobić nawet jednego skłonu, pchając się po autograf. Dlatego właśnie Rabczewska wybrała fitness club zbyt drogi dla zwykłego szaraczka.
Jak podaje "Super Express", za możliwość wyginania się trzeba w nim zapłacić 5 tysięcy złotych rocznie. Dla Dody jest to kwota śmiesznie mała, tyle wala się w drobnych w jej torebce. Gdyby chciała, mogłaby zażądać zamknięcia na czas swoich ćwiczeń całego przybytku i mieć wszystkie sale i przyrządy tylko dla siebie.
Więcej zdjęć tutaj .