W rozmowie z "Newsweekiem" Doda odniosła się do opinii ludzi o niej, o tym, że nawet lubi paparazzich i ceni ich za wyszukane pomysły zdobycia newsa, wypowiedziała się także w kwestii swoich słów o "naprutych winem i palących zioła" apostołach.

Wywiad rozpoczęło dość ostre pytanie: czy Rabczewska wie, że jest uważana za idiotkę. Rezolutna wokalistka odpowiedziała, że wie i w ogóle jej to nie przeszkadza. Zdradziła także, że nawet Nergal nie miał o niej początkowo dobrego zdania:

Reklama

"Mój partner, który jest błyskotliwie inteligentnym historykiem sztuki, też sądził, że jestem kretynką. Uwierzył w stereotypowy obraz Dody".

Doda wyznała również, że śmieje się z dowcipów o sobie, także z parodii, którą w "Szymon Majewski Show" uskutecznia Katarzyna Kwiatkowska. Jednocześnie stwierdziła, że Majewski kompletnie nie radzi sobie z parodią Nergala, zatem Big Doder to według niej niewypał.

Reklama

Prowadzący wywiad Mariusz Cieślik zapytał Dodę o paparazzich i jej stosunek do nich. Zaskakujące, ale gwiazda ma dla nich sporo sympatii. Szczególnie podobało jej się, jak wykazali się prawdziwym polotem w gonitwie za newsem:

" Wynajęli dźwig, żeby robić mi zdjęcia w domu (...). A na moją sprawę rozwodową pożyczyli podnośnik od straży pożarnej. Chociaż raz ktoś się przyłożył i miał dobry pomysł. Leżeć pod krzakiem to każdy potrafi" - oceniła Doda. Dodała także, że musi współpracować z mediami, by istnieć: "Gwiazdy, które się uskarżają na media, szybko tracą swój status. To tak, jakby piekarz użalał się, że się w pracy brudzi mąką. Mimo wszystkich bzdur, jakie wypisują o mnie, potrzebujemy siebie nawzajem. To symbioza (...)".

Czytaj dalej >>>

Reklama



Wśród pytań padło oczywiście to o "naprutych i palących zioła" apostołach piszących Pismo Święte. Doda, która pamiętne zdanie wypowiedziała w Pytajniku Dziennika, stwierdziła, że jej słowa przeinaczono (oceń to tutaj):

"Coś powiedziałam, ale nie do końca to. Zdążyłam się przyzwyczaić, że moje wypowiedzi są przekręcane".

Gwiazda zdradziła także, że w przeszłości miała dostać swój program w nowo powstającej telewizji "n":

" [Prezes TVN - przyp.red.] zaprosił mnie nawet na rozmowę w tej sprawie, kiedy powstała telewizja >>n<<. Zażądałam, by mnie posadzili na tronie, z nogami na łysych głowach muskularnych mężczyzn. Zgodził się. Potem zażądałam, żeby mi podawano wino w kolorze krwi w złotych kielichach. On się godził na coraz bardziej absurdalne pomysły. Więc w końcu zrezygnowałam. Nie chce robić tego, czego wszyscy ode mnie oczekują. Wolę iść pod prąd i przekraczać kolejne granice".

Plany na przyszłość, poza karierą na Zachodzie?

"Jestem w każdej polskiej mikrofalówce, lodówce i odkurzaczu. I mam zamiar tam pozostać".

Trzeba przyznać, że tak konsekwentnych gwiazd nie mamy w Polsce zbyt wiele i już za to należy się Dodzie szacunek, co by o niej nie mówić...