Diwę, która już przygotowuje się do występu, na dwa tygodnie przed sylwestrem ogarnął strach. Czy koncert na otwartym powietrzu nie zagraża jej głosowi? Obawy Górniak są uzasadnione. Tego dnia Edyta będzie śpiewać w dwóch miejscach. Zanim pojawi się na organizowanym przez Polsat warszawskim koncercie pod gołym niebem, piosenkarka wystąpi w Sali Kongresowej razem z brytyjskim jazzowym zespołem BBC Big Band. Z tej okazji projektanci i styliści przygotują dla niej specjalną, delikatną kreację, podkreślającą jej piękną figurę. I tu pojawia się problem.
Już kilka chwil po pierwszych toastach i wybuchach fajerwerków, piosenkarka będzie musiała w ekspresowym tempie dostać się na scenę Polsatu. To będzie prawdziwe wyzwanie, bowiem tuż po północy na ulicach Warszawy rozpocznie się prawdziwe szaleństwo. Czasu będzie więc naprawdę mało. Jak dowiedział się "Fakt", Edyta martwi się, że przed drugim koncertem nie zdąży się przebrać w bardziej odpowiednią do zimowej aury sukienkę i że przemarznie do szpiku kości. Przejmujące zimno może z kolei odbić się na jej wrażliwych strunach głosowych.
Organizatorzy robią, co mogą, by sprostać wymaganiom gwiazdy i zapewnić jej jak najlepsze warunki. "Mamy przygotowanych sześć nagrzewnic zamontowanych wewnątrz sceny" - wyjaśnia "Faktowi" jeden z organizatorów wieczoru. "Jeśli Edyta Górniak nie zdąży się przebrać w garderobie, postaramy się osiągnąć około 18 stopni ciepła. To powinno wystarczyć" - precyzuje producent sylwestrowego show.
Jednak czy te wszystkie zabiegi uspokoją zaniepokojoną wokalistkę? Wiadomo, że Edyta jest na punkcie swojego głosu wyjątkowo wyczulona. A przecież tego wieczoru będzie musiała dać z siebie wszystko.
>>> Czytaj także: Młynarska jest coraz młodsza!