Anna Sobańda: Kolorowy makijaż, krzykliwe kreacje, odważna fryzura, pani styl ubierania się od zawsze był bardzo oryginalny. Czy zdarza się pani słyszeć, że dojrzałej kobiecie nie wypada się tak stylizować?
Krystyna Mazurówna: W Polsce niestety tak, ale tylko w Polsce. Na co dzień żyję w Paryżu, a moim ukochanym miejscem jest Nowy Jork i tam spotykam się tylko z komplementami i pochwałami. W Polsce też mi się to zdarza, ale oprócz tego pojawiają się też bardzo nieprzyjemne uwagi. Ja się jednak nimi w ogóle nie przejmuję.
Czy to znaczy, że Polacy mają problem z tolerancją odmienności?
Oczywiście. Mamy w Polsce problem z tolerancją w ogóle, z tolerancją rasy, orientacji seksualnej, sposobu ubierania się, czesania, a zwłaszcza myślenia. To jest przykre, ale musimy trochę na tę zmianę mentalności poczekać. Ja jednak jestem niecierpliwa i chciałabym, żeby to było już, bo w wielu dziedzinach życia doganiamy Europę, a jeśli chodzi o mentalność, idzie to niestety najwolniej.
A zauważa Pani w tym obszarze jakieś światełko w tunelu, robimy postępy?
Widzę postępy, bo jak przyjeżdżałam jeszcze 10 lat temu, to wszyscy mówili „Co za wariatka”, „Jak pani tak może, to nie wypada”, a teraz już tylko co piąty przechodzień mnie napada, ale też co piąty mówi „bardzo fajnie pani wygląda”, „świetne ma pani uczesanie”, „dobrze, że pani jest taka kolorowa”. Tak więc postępy są, nie tracimy nadziei. (śmiech)
Od wielu lat mieszka Pani za granicą, czy rozważa pani powrót do Polski na stałe?
Nie, absolutnie nie. Ja już 45 lat jestem w Paryżu, więc mieszkam tam znacznie dłużej, niż mieszkałam w Polsce. Paryż dał mi wszystko, rodzinę, satysfakcję zawodową i spokój materialny. Ale myślę, że to nie ma związku, ja się nie czuję ani Francuzką, ani Polką. Najlepiej żyje mi się w Nowym Jorku, w którym jednak tylko pomieszkuję, mimo że tam też pracowałam przez 15 lat. Myślę, że taka przynależność do kraju, jak chłopa do ziemi, to już jest przeżytek.
Czytaj także: Krystyna Mazurówna: Polska to zacofany kraj, prawie ze średniowiecza >>>
Myślę, że wiele osób by się z Panią nie zgodziło. W Polsce o patriotyzmie wiele się przecież mówi ostatnio.
Mówi się, ale to nic nie znaczy. To są wyświechtane frazesy. Tak samo, jak się mówiło, że Niemiec to nasz największy wróg, a jak się okazało, że w Niemczech można trochę więcej zarobić, to już nie było wroga, tylko wszyscy jeździli albo do roboty, albo na zakupy. Tak więc trzeba mieć do tej gadaniny dystans.
Występowała pani w roli jurorki w show „Got to dance”, ale po dwóch sezonach Polsat zakończył z panią współpracę. Ma pani żal o to rozstanie?
Nie, absolutnie nie mam żalu. Jestem im wdzięczna, że mnie angażowali przez dwa cykle. Wszystko w życiu ma swój koniec, a ja uwielbiam zmiany, w jakąkolwiek stronę by nie szły.
Czy możemy się zatem spodziewać, że powróci pani na polskie ekrany?
Nie wiem, jak telewizja się do mnie zwróci, to ja zawsze z wielką chęcią się pojawię.
Nad czym obecnie pracuje Pani zawodowo?
Mam szereg projektów równoległych. Jeżdżę na przykład po Polsce z wykładami „Jak się starzeć z radością”. Biorę udział w pokazach mody, czasem jako przewodnicząca jury, a czasem jako członek jury. W kwietniu mam nawet występować jako modelka tańcząca, będzie to pokaz mojej znajomej, która jest stylistką. Piszę artykuły i pracuję też właśnie nad trzecią książką.
Czytaj także: Mazurówna: Teraz pracuję dla wnuków, żeby każdy miał po 4 mieszkania >>>
O czym ona będzie?
Moja druga książka nosiła tytuł „Moje noce z mężczyznami”, a trzecia będzie się nawyzywał „Ci wspaniali mężczyźni”. Jakąś mam taką naturalną słabość do mężczyzn. Tym razem bohaterami nie będą moi życiowi partnerzy i nie będą to wspomnienia erotyczne, tylko moje spotkania z wielkimi mężczyznami, z wielkimi autorami, artystami, których miałam okazję w życiu poznać.
Krystyna Mazurówna - polska tancerka, choreografka i dziennikarka pracująca we Francji, solistka Teatru Wielkiego w Warszawie i "Casino de Paris". Tańczyła w spektaklu Josephiny Baker. Założycielka zespołu "Ballet Mazurowna". Przez dwie edycje pełniła rolę jurorki show "Got to dance. Tylko taniec".