W czasach PRL z dekady na dekadę a często i z roku na rok pojawiały się coraz to nowsze nowinki techniczne. Rewolucja w branży AGD i RTV działa się na oczach Polaków. Pojawił się prąd, którego tuż po wojnie w wielu miejscowościach nie było, a co za tym idzie pojawiły się także artykuły gospodarstwa domowego, które dzięki nie mu działały.
Ile kosztowała lodówka w czasach PRL?
Jak wynika z zachowanych danych telewizor w latach 60. kosztował ok. 8 tysięcy złotych, co przy średniej pensji wynoszącej ok. 2 tys. złotych było nie lada wydatkiem. Wedle cennika z lat 70. lodówka Polar-160 kosztowała 6700 zł, Silesia-220 to był wydatek rzędu 700 zł więcej, a za radziecki Mińsk-6 trzeba było zapłacić 8500 zł.
Choć ówczesne sprzęty służyły, dłużej niż te sprzedawane obecnie, nie były tak często sprzedawane. Właśnie ze względu na ceny, ale też ich dostępność na rynku. Pod drzwiami sklepów ustawiały się kolejki, chętni zapisywali się na listy kolejkowe. Dziś zapewne trudno w to uwierzyć, ale w latach 70. tylko 30 proc. społeczeństwa posiadało lodówkę uważaną wówczas za towar luksusowy.
Żywność zwłaszcza zimą przechowywano na balkonach. Ta nowinka techniczna, choć ułatwiała życie, nie była mechanizmem idealnym. Pożerała ogromne ilości prądu i była bardzo głośna. By ją rozmrozić trzeba było na dobę zostawić otwarte drzwiczki i delikatnie zrywać oblodzenia.
Radomski Łucznik produkował maszyny do szycia i…broń
Intratną posadą był zawód człowieka naprawiającego sprzęty. Zarówno lodówki, jak i telewizory, które były bardzo awaryjne. - Zwłaszcza kolorowe radzieckie odbiorniki. Mówiono nawet: Rubin z samozapłonem – opowiadał historyk z warszawskiego SGH dr Andrzej Zawistowski w rozmowie z Tygodnikiem TVP. W Rubinach często przepalały się lampy. Po włączeniu przycisku start na takim telewizorze trzeba było poczekać kilka minut by lampy się nagrzały i pojawił się obraz.
Sprzętu brakowało ze względu na centralne planowanie. AGD i RTV miało poważną konkurencję w postaci produkcji maszyn i broni. Bardzo często ta sama fabryka na dwóch różnych liniach produkcyjnych wytwarzała całkowicie różne towary. Tak było w przypadku radomskiego Łucznika, który oprócz broni produkował maszyny do szycia.
Pralka "Frania" symbol PRL
Wśród pracujących w fabryce krążył nawet żart o robotniku, który chciał złożyć żonie maszynę do szycia. Wynosił z zakładu poszczególne części, ale finalnie okazało się, że wyszedł mu karabin.
Z kolei w fabryce w Czarnej Wsi powstawały z jednej strony rozrzutniki, z drugiej sprzęt kuchenny jak lodówki "Śnieżki" czy pralki wirnikowe.
To właśnie pralka była nie tylko marzeniem niejednego Polaka, ale i symbolem czasów PRL. Popularna "Frania" miała nieruchomy bęben a pranie w niej kręciło się dzięki zamontowanemu na dole wirnikowi. Zaletą było to, że się nie psuła. Minusem sposób wylewania z niej wody po praniu. Zazwyczaj trzeba było to robić przechylając pralkę, do czego potrzebny był udział dwóch a nawet trzech osób.
W czasach PRL pojawiły się także odkurzacze. Podobnie jak lodówki były bardzo głośne a kurz zbierały do materiałowego worka, który zazwyczaj wytrzepywało się przy śmietnikach. Popularnym producentem były urządzenia Zjednoczenia Przemysłu Zmechanizowanego Sprzętu Domowego Predom.
Niejedna pani domu cieszyła się, gdy udało jej się zdobyć prodiż. Ten podłączany do prądu wynalazek w srebrnym kolorze, ze szklanym okienkiem, był mini piekarnikiem. Można w nim było upiec ciasta, mięsa a także domową pizzę. Z czasem wyparły go najpierw gazowe a potem elektryczne piekarniki.