Umieszczanie wszelkich przedmiotów w produkcjach kinowych i telewizyjnych tak, by widzowie widzieli logo i markę to forma reklamy, która do tej pory nie była w żaden sposób regulowana w polskim systemie prawnym. Jednak nowelizacja jest koniecznością, związaną z unijną dyrektywą – na jej wdrożenie mamy czas do 19 grudnia br.

Dyrektywa unijna nie narzuca, w jaki sposób kwestia product placement ma być w polskim prawie określona, chodzi tylko o ujęcie jej w systemie prawnym. Ministerstwo kultury proponuje legalizację tej formy reklamy.

Do tej pory firmy mogły użyczać swoich produktów przy produkcjach filmowych i telewizyjnych, lecz twórcy np. serialu nie mogli legalnie pobrać opłaty. Nie znaczy to oczywiście, że product placement w Polsce nie funkcjonował – obie strony zawierały zazwyczaj umowę cywilno-prawną.

Najprawdopodobniej product placement będzie dozwolony w filmach, serialach, słuchowiskach radiowych, programach rozrywkowych i sportowych. Zakazany ma być z kolei w programach dla dzieci i informacyjnych. Reklamowany w ten sposób produkt ma być tak oznaczony, by nie wprowadzić widzów w błąd. Nie będzie można umieszczać w programach produktów tytoniowych i leków dostępnych na receptę.

Takie rozwiązanie spotkało się jednak ze sprzeciwem ze strony Izby Wydawców Prasy. Jej przedstawiciele obawiają się, że legalizacja product placement spowoduje odpływ reklamodawców z prasy wydawanej zarówno w formie papierowej, jak i elektronicznej.

Prawdopodobnie protest IWP nie spotka się z uznaniem resortu kultury i product placement będzie w nowych regulacjach prawnych zalegalizowany – wiąże się to z możliwością uzyskania dodatkowych środków finansowych z opodatkowania transakcji.

Według danych firmy PQ Media podawanych przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji w 2007 roku wartość rynku związanego z product placement wynosiła 42 milionów dolarów, a po legalizacji miałaby wzrosnąć do 63 milionów dolarów.











Reklama