„Dom nad rozlewiskiem” to historia pewnej przebojowej czterdziestolatki, której życie ulega diametralnej zmianie: pojawiają się problemy w związku, traci świetną pracę. By odmienić swoje życie, postanawia przenieść się z wielkiego miasta nad malownicze jezioro, czyli do tytułowego domu nad rozlewiskiem. Pomysł mało oryginalny, ale skoro powieść Małgorzaty Kalicińskiej okazała się hitem, to i serial powinien cieszyć się sporym powodzeniem.

Niestety, „Dom nad rozlewiskiem” nie zapowiada się na udaną produkcję. Pilot serialu powinien przybliżyć widzom najważniejsze wątki całej fabuły, tymczasem główna bohaterka do domu nad rozlewiskiem jeszcze nie dotarła, poza tym jest po prostu nudno.

Obsadzenie Joanny Brodzik w tytułowej roli również budzi wątpliwości. Z jednej strony aktorka jest „pewniakiem”, który przyciągnie widzów przed telewizory, jednak z drugiej strony Joanna Brodzik zupełnie nie wygląda na czterdziestoletnią kobietę. Rzuca się to w oczy zwłaszcza wtedy, kiedy widzimy córkę bohaterki – wyglądają niemal jak rówieśnice.

Atutem serialu mają być niewątpliwie urokliwe plenery – na razie musimy wierzyć na słowo, że takie właśnie będą, kiedy bohaterka wreszcie dotrze do domu nad rozlewiskiem.

Wygląda również na to, że TVP znalazła sposób na „przemycenie misji” w serialach – poprzez pokazywanie osób niepełnosprawnych. „Przystań” ma niepełnosprawnego ratownika, a „Dom nad rozlewiskiem” głuchoniemego przyjaciela głównej bohaterki. I tu nasuwa się pytanie: skoro bohater nie słyszy, jakim cudem Joanna Brodzik nie porozumiewa się z nim za pomocą języka migowego? Wygląda to tak, że mężczyzna komunikuje się używając języka migowego, rozmówczyni powtarza to, co wyczytała z ruchu jego dłoni i udziela odpowiedzi. A skoro już wprowadzony został głuchoniemy bohater, twórcy serialu powinni zadbać o rzetelne przedstawienie sytuacji. Joanna Brodzik mogłaby używać języka migowego, zamiast nienaturalnego powtarzania po głuchoniemym, można było też wprowadzić napisy…

W serialu pojawia się szansa na błyskotliwe poczucie humoru – taką nadzieję daje scena rozmowy bohaterki z chirurgiem plastycznym – chyba najbardziej udana w pilotowym odcinku.

Może warto dać jeszcze szansę serialowi, być może bohaterka otoczona pięknymi plenerami urzeknie jeszcze widzów. Jeśli tak, to z pewnością będą to widzowie, którym podobało się „Nigdy w życiu!” – tego porównania nie da się uniknąć, ponieważ obie historie prezentują się bardzo podobnie. Jeśli „Dom nad rozlewiskiem” rzeczywiście nabierze tempa, zaprezentuje wartką akcję, to szkoda, że nie mamy zapowiedzi tego w dość nudnym pilocie.











Reklama