Kilka słów o aktorze: Chris Gauthier (l. 33) - rozpoczął karierę od gościnnych udziałów w serialach w roku 2000. Zagrał w serialu Jamesa Camerona „Dark Angel: Cień anioła” z Jessicą Albą w roli głównej, pojawił się w filmie "40 dni, 40 nocy", "Freddy kontra Jason". Wystąpił również w serialach "Trup jak ja", "Kyle XY", "Gwiezdne wrota: Atlantyda", "Żniwiarz", "Bionic woman", "Tajemnice Smallville", a ostatnio "Sanctuary". Na dużym ekranie mogliśmy oglądać go niedawno w filmie "Watchman: Strażnicy". Popularność jednak zawdzięcza roli Vincenta w niesamowitym serialu "Eureka". Mimo brytyjskiego pochodzenia, mieszka i pracuje w Kanadzie.

Reklama

p

Odwiedź „Wyspę Harpera” zawsze w niedzielę o 22.00 na AXN. Na spotkania z kolejnymi ofiarami psychopaty z serialu zapraszamy w poniedziałki na stronach Dziennik.pl/Kultura

p

Malcolm to dosyć dziwny gość. Jak ty go postrzegałeś?

Reklama

Chris Gauthier: Z początku był postacią stricte komediową z delikatnie zaznaczoną poważną stroną. Z odcinka na odcinek stawał się jednak coraz wyraźniejszy, by pod koniec zostać bohaterem tragicznym.

Powiedziałbyś, że twój bohater jest negatywną postacią? W końcu kradnie pieniądze i zostawia w lesie martwego przyjaciela, nie informując o jego wypadku nikogo.

Na pewno był w szoku, gdy to robił. Musisz wziąć poprawkę na zaistniałe okoliczności. Czy jest zły? Nie wydaje mi się. Ma mroczną stronę, to fakt. Był bardzo chciwy, co widzieliśmy, jednak płaci za to wysoką cenę.

Reklama

Byłeś rozczarowany faktem, że Malcolm musi zginąć?

Nie. Wolę mieć ciekawie rozpisany wątek i zginąć w połowie serialu, niż pojawiać się w każdym odcinku do końca i nie wywrzeć na widzu żadnego wrażenia. Byłem bardzo zadowolony z historii pisanych dla mojej postaci.

Wiedziałeś od początku, że przeżyjesz tak wiele odcinków?

Nie, nikt z nas nie wiedział. Powiedziano nam, że każdy, nawet główni bohaterowie mogą zginąć. O tym, kto wyjedzie do domu dowiadywaliśmy się z reguły przy lekturze nowych scenariuszy.



Muszę przyznać, że po zeszłotygodniowej śmierci Richarda (grał do David Lewis) jestem rozczarowany sposobem, w jaki zdecydowano się pokazać twoje odejście.

Ja również. Nakręciliśmy coś innego, jednak jak widać producenci wybrali łagodną wersję zdarzeń. Pierwotnie odcinek miał się kończyć wrzuceniem mojej ręki i głowy do tego wielkiego pieca. Spędziliśmy dobrych kilka godzin robiąc bardzo wiarygodny odlew mojej twarzy.

Co zatem się z nim stało? Wiesz, co dwie głowy, to nie jedna. Zabrałeś ją do domu?

Nie, spaliliśmy ją. Nasi specjaliści od efektów specjalnych spisali się na medal. Końcowy efekt przeszedł nasze oczekiwania. Żałuję, że tego nie widzieliście. Mam nadzieję, że wycięte sceny z mojej śmierci znajdą się na DVD w nieocenzurowanym wydaniu.

Myślisz, że zabił cię ten sam killer, który wymordował resztę, czy może była to mała Madison odczuwającą żądzę krwi?

Madison opętana przez duchy, o których cały czas mówi i na bank pomagała jej Gigi (pies Lucy – druhny, która zginęła w drugim odcinku)! Co do teorii to wydaje mi się, że mordercą może być Danny – jeden z przyjaciół pana młodego. Na pewno coś ukrywa. Co chwile poznajemy historie powiązane z innymi bohaterami, a on ukradkiem przechodzi niezauważony. Jest w tym coś podejrzanego.

Na przestrzeni lat wystąpiłeś w wielu horrorach i serialach grozy. To przypadek, czy bardzo lubisz ten gatunek?

Uwielbiam ten typ filmów. Kocham horrory. Los się do mnie uśmiechnął, gdyż w filmie „Freddy kontra Jason” zabił mnie legendarny Jason z sagi filmowej „Piątek Trzynastego”, ale nie znaczy to, że nie lubię innych gatunków. Nie zrozum mnie źle, przeszedłem również klasyczną szkołę aktorską, dlatego uwielbiam wiele rzeczy, od Szekspira po horrory z gatunku gore. Co do castingów, mam to szczęście, że w Vancouver kręci się wiele filmów i seriali o tej tematyce.

Zatem jak – jako znawca i pasjonat horrorów – oceniasz na ich tle „Wyspę Harpera”?

Myślę, że całkiem nieźle. Łącząc w sobie „Zagubionych” i „Robinsonów” idealnie wpasowała się pomiędzy seriale grozy kręcone w USA. Jest w niej coś ciekawego.



Co z pobytu na planie najbardziej wryło się ci w pamięć?

Klimat. Atmosfera na planie była wyjątkowa, gdyż wszyscy byliśmy na jednym wózku. Każdy z nas mógł zginąć następny. Kiedy zatrudniają cię do pracy przy filmie wiesz ile dni spędzisz na planie. Tutaj nikt z nas nie wiedział tego dokładnie. Żadne z nas nie spotkało się wcześniej z czymś takim. Ci ludzie byli wyjątkowi.

Gdzie zobaczymy Cię niebawem?

Skończyłem niedawno zdjęcia do serialu sci-fi „Sanctuary” (do oglądania w niedzielę o 22.00 na AXN – przyp. red.), w którym udało mi się gościnnie wystąpić, a po krótkiej przerwie zapewne powrócę do udziału w sesjach castingowych i przesłuchaniach. W międzyczasie, jako ojciec dwójki rozkosznych dzieciaków chciałbym spędzić z nimi jak najwięcej czasu, zatem na pewno będziemy urządzać piesze wycieczki, a w najbliższy weekend udajemy się na rodzinny biwak.