Prokop w TVP prowadził wspólnie z Dorotą Wellman "Pytanie na śniadanie" oraz był gospodarzem takich programów jak "Prokop i panny", czy "Podróże z żartem".

W rozmowie z portalem Pomponik powiedział, że wspomina ten czas jako bardzo frustrujący.

Reklama

Pracowaliśmy tam z Dorotą kilka lat i mimo że mieliśmy status ludzi, którzy robią popularne programy, nie mieliśmy nawet stałej umowy. Nikt nas tam nie próbował zatrzymać. Propozycja z TVN-u pojawiła się w momencie, kiedy byliśmy obydwoje sfrustrowani tym, że polityka ma coraz większy wpływ na decyzje programowe. Stwierdziliśmy, że trzeba taką szansę wykorzystać i wyskoczyliśmy z pędzącego pociągu. Stacja, na której wysiedliśmy, przyjęła nas z otwartymi ramionami. Nie żałuję tej decyzji - powiedział.

Jego zdaniem TVP zawsze będzie zależna od polityki.

Nigdy nie będzie to telewizja niezależna. Za moich czasów rządziło SLD i też tak samo rozstawiali tam swoich ludzi na stanowiskach, a politycy mieli wpływ na to, co dzieje się na antenie. Jeśli ktoś myśli o telewizji bezstronnej, to nie należy szukać tego na Woronicza - dodał.

Przejście z jednej stacji do drugiej opłacało się. Jednak myślę, że bardziej od finansów liczy się wolność tworzenia w tym medium. Wolność rozumiana w tym sensie, że nigdy nikt nie mówił mi, jak mam mówić, jak mam myśleć, jakie pytania mam zadawać, czy jakich gości nie zapraszać. Jeśli ktoś myśli, że w TVN-ie siedzi gdzieś "Wielki Brat", który pociąga za sznurki i dyktuje nam do słuchawki, co mamy wyrażać na antenie, to jest w błędzie - stwierdził.