Nie mamy szczęścia do Oscarów. Co prawda nasi rodacy zostają laureatami nagród Akademii, w ostatnich latach nawet stosunkowo często, by wspomnieć dwie statuetki dla operatora Janusza Kamińskiego (za zdjęcia do "Listy Schindlera” w 1994 oraz "Szeregowca Ryana” w 1999 roku) czy Oscara sprzed dwóch lat dla kompozytora Jana A. P. Kaczmarka za muzykę do "Marzyciela”, ale tylko jako współtwórcy zagranicznych produkcji. Polskie filmy, zarówno krótko, jak i długometrażowe kończą oscarowe boje na etapie nominacji. Nawet słynne "Tango” Zbigniewa Rybczyńskiego, zdobywca Oscara w kategorii najlepsza krótkometrażowa animacja w 1982 roku, choć stworzone przez Polaka i sygnowane jako dzieło polskie, de facto za takie nie było uznawane. Władze PRL-u za nic w świecie nie chciały firmować produkcji, za którą stał uchodźca polityczny czasów stanu wojennego.

Reklama

Pechowa karta może się odwrócić w tym roku za sprawą "Katynia” Andrzeja Wajdy, pierwszego od 1981 roku filmu polskiego nominowanego do Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny (wówczas nominację uzyskał "Człowiek z żelaza”, także w reżyserii Wajdy). Oprócz tego szanse na złotą statuetkę mają także: Janusz Kamiński za zdjęcia do dramatu Juliana Schnabla "Motyl i skafander” oraz angielsko-polska koprodukcja "Piotruś i wilk”, wzruszająca adaptacja klasycznego utworu Sergiusza Prokofiewa, nominowana w kategorii najlepszy animowany film krótkometrażowy. To ostatnie wyróżnienie ma dla jego twórców wymiar niemal symboliczny, film został bowiem zrealizowany w łódzkiej wytwórni "Se-ma-for”, w której dokładnie ćwierć wieku temu powstało... "Tango” Rybczyńskiego. Tak czy inaczej, trzy nominacje do Oscara, za które trzymamy kciuki, to sytuacja, która nie zdarza się często.

Tymczasem jeszcze kilka dni temu wszystko wskazywało na to, że galę rozdania nagród Akademii na żywo będzie transmitować jedynie w paśmie kodowanym Canal+. Telewizja Polska nie wykupiła bowiem w tym roku praw do transmisji bezpośredniej, tłumacząc to niską oglądalnością show, pokazywanego w późnych - ze względu na różnicę czasu - godzinach. Na szczęście, ze względu na rangę wydarzenia, do ostatecznego porozumienia jednak doszło i publiczna Jedynka pokaże dwugodzinną relację z gali rozdania Oscarów, a konkretnie zda relację z... uroczystego powitania gwiazd i twórców przybywających na Oscarową ceremonię. W charakterze atrakcji przewidziano m.in. połączenia na żywo z Los Angeles z korespondentem TVP w USA Piotrem Kraśko, który wspólnie z ekipą „Katynia” ma śledzić uroczystość rozdania nagród Akademii.

W poniedziałek 25.02, tuż po spektaklu Teatru TV, Jedynka nada także reportaż polskiego korespondenta, opowiadający o pobycie ekipy "Katynia” w USA, a dzień później, 26.02 o godz. 22.30 wyemituje półtoragodzinny skrót z tegorocznej ceremonii rozdania Oscarów.

Reklama

Nic nie przebije jednak oferty Canal+, który jako jedyny polski kanał będzie oscarową galę transmitować na żywo. Stacja przygotowuje się do wydarzenia nad wyraz starannie: program studyjny zorganizowany w warszawskiej Kinotece poprowadzą Agnieszka Egeman oraz zaproszeni krytycy.

Kilka godzin przed transmisją, o 20.00 Canal+ wyświetli także zeszłorocznego zdobywcę Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny: "Życie na podsłuchu” Floriana Henckela-Donnersmarcka.

W DRODZE DO OSCARA, TVP 1, 24/25.02, godz. 1.00

WIECZÓR OSCAROWY, CANAL+, 24/25.02, godz. 2.00