Anna Sobańda: Jak odnajdujesz się w roli gospodyni tak dużego show telewizyjnego z udziałem dzieci, jakim jest „Aplauz, Aplauz”?

Reklama

Agnieszka Szulim: Przyznam szczerze, że pytania o dzieci trochę mnie dziwią. Wystąpię teraz w obronie osób, które nie mają potomstwa, bo czuję się trochę dyskryminowana i nie rozumiem, dlaczego osoba, która nie ma dzieci, nie powinna prowadzić programu z dziećmi, a tak te pytania odbieram. A ja w ogóle lubię ludzi, wiec dzieci też. Staram się z nimi rozmawiać jak z dorosłymi, myślę, że one są z tego powodu zadowolone. Tak mi się przynajmniej wydaje (śmiech).

Czy zdarza się, że ten program wzbudza w Tobie emocje, których się nie spodziewałaś?

Ja w ogóle nie spodziewałam się takich emocji. Choć jestem dość empatyczna, lubię sobie popłakać i wiele sytuacji mnie wzrusza, to faktycznie ten program jest emocjonalną petardą. Siłą rzeczy bowiem przypominasz sobie własne dzieciństwo i patrzysz trochę przez pryzmat swoich wspomnień. To jest bardzo poruszające i chwytające za serce. Tam jest takich sytuacji mnóstwo! Podobno muszą nawet wycinać mój płacz, bo jest go za dużo. (śmiech)

Czyli poznamy nowe oblicze Agnieszki Szulim, bo dotychczas miałaś raczej wizerunek ostrej pani z telewizji.

Tak, to jest zdecydowanie pierwszy program, który pozwala mi odkryć tę drugą stronę mojej osobowości. Bardzo się z tego cieszę. Nie spodziewałam się, że będę taki program prowadzić.

"Aplauz, Aplauz" to nowe doświadczenie w twojej karierze, ale wciąż związane z rozrywką. Tymczasem wspominałaś we wcześniejszych wywiadach, że bardzo interesuje cię polityka i kiedyś chciałaś zostać dziennikarką polityczną. Wciąż masz takie plany?

Nie, broń Boże. To już się nie uda, bo jestem tak głęboko w rozrywce, że ten numer absolutnie nie przejdzie. Łatwiej jest zrobić to z tej drugiej strony, czyli przejść z publicystyki do rozrywki, jak Jarek Kuźniar. Jestem zbyt mocno związana z showbiznesem i przechodząc do polityki byłabym myślę mało wiarygodna.

Żałujesz tego?

Reklama

Na pewno bardzo doceniam to co robię, choćby dlatego, że rozmawiając z koleżankami z newsów wiem, że w porównaniu z nimi mam sporo czasu wolnego. Prasa w newsach i polityce jest bardziej intensywna, więc z tego powodu nie żałuję. Cieszę się z tego, gdzie jestem, ogromną radość sprawia mi to, co robię, więc nie mam powodu, by czegoś żałować.

Wspomniałaś o Jarku Kuźniarze, jak oceniasz jego przejście z TVN24 do „Dzień Dobry TVN”?

Bardzo cenię Jarka Kuźniara i lubiłam oglądać poranki z nim w TVN24 więc trochę żałuję, że już go tam nie będzie. Lubię jego poczucie humoru, sposób w jaki prowadzi rozmowy, przynajmniej było ciekawie. Ale wydaje mi się, że jak człowiek przez tyle lat wstaje tak rano i robi to samo, to w pewnym momencie może mieć ochotę na zmianę. Rozumiem więc, że to jest dla niego właściwy moment, żeby zostać blisko, ale robić coś innego, może pracować mniej intensywnie. Bardzo ciekawa jestem jego duetu z Anią Kalczyńską, w końcu oboje wyszli z TVN24. Trzymam kciuki!