Dziennik.pl: Pani Agato przed nami kolejny sezon programu "Jaka ona jest?". Z jakimi kobietami spotka się Pani w nowych odcinkach?
Agata Młynarska: Będą to Anna Dymna, Ewa Błaszczyk, Jolanta Kwaśniewska, Małgorzata Braunek, Edyta Herbuś, Ola Kwaśniewska. To jest siedem z dziecięciu bohaterek. Trzy celowo trzymam w tajemnicy, ponieważ myślę, że będą dużym zaskoczeniem.
Czy potrafi Pani wskazać , która z tych rozmów będzie dla widzów najciekawsza?
Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, dlatego że każdy widz, w każdej z tych historii doszuka się czegoś innego. Czasami słyszę, że kogoś poruszyła rozmowa z panią Henryką Krzywonos, kogoś innego zaskoczyła Doda, a jeszcze ktoś inny nie spodziewał się, że Joanna Krupa jest taka, a nie inna. W tym sezonie ja specjalnie wybrałam bardzo skrajne grupy kobiet. Wielkie damy, które przekuły aktorstwo i swój warsztat na coś więcej. Nie żyją tylko w blasku fleszy i na scenie. Wykorzystały to wszystko, by pomagać innym i zmieniać życie. Kompletnie przekształciły sposób myślenia o sobie i pokazują, jak zbudowały swoją siłę. To dla wielu kobiet w Polsce może być bardzo cenne, usłyszeć, że można w życiu przełamać trudniejsze chwile i przekuć je na dobro i radość. Kiedy mówi to Ewa Błaszczyk, która straciła naprawdę wiele, kiedy mówi to Anna Dymna, która miała cztery wypadki samochodowe i cztery razy otarła się o śmierć, a teraz pomaga niepełnosprawnym, czy Małgorzata Braunek, która z dnia na dzień porzuciła status wielkiej aktorskiej gwiazdy, by zostać mistrzem Zen i szukać w sobie drogi do spokoju i ciszy, to musi być bardzo ważne. Wiele kobiet potrzebuje takiego wsparcia.
Przygotowując się do wywiadów, zapewne wiele czyta Pani o swoich rozmówczyniach i próbuje dowiedzieć się o nich jak najwięcej. Czy zdarzyło się, że któraś z nich okazała się zupełnie inną osobą, niż Pani sobie wyobrażała?
Intuicja generalnie mówi mi, że się nie mylę. Czuję, że to są osoby przepełnione wielką siłą. Dla mnie, dużym zaskoczeniem i ogromną radością była rozmowa z Martyną Wojciechowską. Niewiele o niej wiedziałam, znałyśmy się powierzchownie. W trakcie rozmowy zaś, odkryła się przede mną w całości, ze wszystkim co wydarzyło się w jej życiu. Również dużym zaskoczeniem była dla mnie rozmowa z panią Danutą Wałęsową. Zobaczyłam kobietę, którą znałam z książki, którą pamiętałam z dzieciństwa, kiedy to miałam okazję poznać ją osobiście. Przyjęła mnie z ciepłem, otwartością i nawet powiedziałabym niefrasobliwością pewnych sformułowań. Myślałam sobie, Boże, czy ona wie, co mówi, przecież ona opowiada o panu Lechu Wałęsie, o prezydencie, a mówi jakby opowiadała o kimś zupełnie anonimowym, przeciętnym, nikomu nieznanym człowieku. Ta jej szczerość była dla mnie bardzo uwodząca. Wielką przyjaźnią w życiu osobistym zaowocowała zaś rozmowa z panią Henryką Krzywonos. Bardzo też odkryła się przede mną pani Jolanta Kwaśniewska, która nawet powiedziała mi, że takiej rozmowy nie miała nigdy w życiu.
Pani rozmowy z kobietami są bardzo osobiste, dotyczą bardzo prywatnych, niekiedy wręcz intymnych sfer życia. Czy są rzeczy, o które Pani nigdy nie pyta?
Jeżeli ktoś wprost prosi, by o coś nie pytać, to nie pytam. Ja nie jestem prokuratorem, ani sądem. Spotykam się z człowiekiem, żeby dotknąć kawałka prawdy o nim, a ktoś może nie chcieć jakieś prawdy o sobie pokazać i wtedy trzeba to uszanować. To też jest jakaś informacja o tym człowieku. Ja po prostu bardzo szanuję moich rozmówców, sprzyjam im i jestem wobec nich lojalna. Nie jestem dziennikarzem szukającym sensacji i taniego poklasku. Ja chcę naprawdę dotrzeć do prawdy o danej osobie. Miałam taką sytuację z Małgorzatą Foremniak. Podczas programu pytałam ją o Rafała Maseraka, a po programie ona postanowiła to wszystko wyciąć. Miałam wówczas duży problem moralny, czy wyciąć to, czy nie. Ostatecznie uszanowałam jej wolę. Jako dziennikarka miałabym większy sukces, gdybym tego nie zrobiła, bo ona powiedziała tam wiele ciekawych rzeczy, ale z drugiej strony szanuję jej wolę, bo ona musi z tym dalej żyć. Na tyle ciekawe były inne fragmenty rozmowy, że przeżyłam to jakoś, a świat dalej się toczy, bez fragmentu rozmowy o Rafale Maseraku.
Czy cały wywiad z Małgorzatą Foremniak na tym nie ucierpiał?
Z mojego, dziennikarskiego punku widzenia ucierpiał. Rozmowa z tymi fragmentami byłaby ciekawsza, natomiast na końcu liczy się człowiek. Ktoś kiedyś powiedział, że dziennikarz nie ksiądz, a wywiad to nie konfesjonał. My nie jesteśmy w celu rozgrzeszania ludzi i wydobywania od nich wszystkich grzechów głównych. My mamy pokazać innym, co ważnego w życiu rozmówcy się dzieje i czym chce się podzielić. Ja nie szukam sensacji.
Co jest dla Pani najtrudniejsze w takich rozmowach?
Najtrudniejsze zawsze jest to, by mieć azymut na prawdę, szczerość i autentyczność. Żeby nie popaść w pułapkę zachwytu nad bohaterką. Ja się nią i tak zachwycam, ale czasami z powodu takiej zwykłej grzeczności i serdeczności, zdarza mi się tracić ten celownik i popadam w nadmierny zachwyt, a to nie służy rozmowie. Lepsze są te rozmowy, w których jestem zdystansowana i bardziej sceptyczna wobec świata.
Ma Pani bardzo duże doświadczenie i wiedzę na temat realiów pracy w telewizji. Jak z tej perspektywy ocenia Pani wypowiedź Marcina Prokopa, który stwierdził, że zarobki gwiazd telewizji są nieproporcjonalnie wysokie do wykonywanej pracy?
Wolę się do tego nie odnosić, dlatego że trudno mi wpadać w polemikę z kolegami, którzy mówią co chcą. Show biznes i telewizja rządzi się swoimi prawami, chirurgia plastyczna swoimi prawami, a prace hydrauliczne swoimi. Dla jednych hydraulik bierze za dużo, a dla innych za mało. To są niczemu nie służące, bijące pianę sformułowania. Bo one niczego nie zmienią, gdyż na końcu i tak każdy sam wystawia swój rachunek.