Jeden z najważniejszych bohaterów kina przygodowego zamieszkuje naszą wyobraźnię już od 30 lat. Po raz pierwszy pojawił się w 1981 roku w filmie "Indiana Jones i poszukiwacze zaginionej Arki". Obraz okazał się kasowym przebojem i artystycznym sukcesem, znakomicie przyjętym przez amerykańskich krytyków. Jak na prawdziwy sukces przystało, miał kilku ojców, których nazwiska do dziś wyznaczają górny pułap w kinowej rozrywce: George’a Lucasa (pomysł i produkcja), Stevena Spielberga (reżyseria), Lawrence’a Kasdana i Philipa Kaufmana (scenariusz) oraz oczywiście odtwórcę głównej roli – uroczego twardziela Harrisona Forda. Opowieść o profesorze archeologii, który ma w sobie żyłkę poszukiwacza skarbów i podejmuje się niebezpiecznych wypraw w celu zdobycia mitycznych artefaktów, natychmiast przypadła do gustu publiczności na całym świecie.
Wpłynęły na to zarówno walory realizacyjne filmu – wiele scen do dziś uchodzi za absolutnie kultowe, chociażby pamiętna ucieczka Indiany przed olbrzymią kamienną kulą, jak i sam Indy, skonstruowany według najlepszych superbohaterskich wzorów. Niczym Superman ma dwie tożsamości. Z jednej strony jest poważnym i trochę nudnym profesorem Henrym Jonesem Jr., który odziany w tweedową marynarkę, z muszką pod szyją i w drucianych okularach wygłasza wykłady na prestiżowym Uniwersytecie Princeton. Potrafi jednak przeobrazić się w Indianę, nieokiełznanego awanturnika, który czaruje kobiety ironicznym wdziękiem a la James Bond, a przeciwników powala żelazną pięścią i bez wahania staje do walki o biblijną Arkę z szukającymi Wunderwaffe nazistami. W dodatku w kapeluszu z miękkim rondem wygląda jak Humphrey Bogart, przywołując pamięć Złotej Ery Hollywoodu. Większość tych cech Indy zawdzięcza scenarzystom i uporowi Stevena Spielberga, który nie chciał się zgodzić na oryginalny pomysł Lucasa, by główny bohater był zwykłym playboyem i domagał się pogłębienia jego portretu psychologicznego. Z kolei zasługą Lucasa było wprowadzenie wątków komediowych, które nadają niewiarygodnym przygodom Jonesa odpowiedniej lekkości.
Lekkość, swoboda i ogromna porcja rozrywki to kolejny klucz do sukcesu IJ. Po okresie społecznego niezadowolenia wywołanego przegraną wojną w Wietnamie i pogłębiającym się kryzysem gospodarczym, które mocno odcisnęło się na kinie w latach 70., przynosząc wiele znakomitych, lecz ciężkich i nieprzyjemnych w treści obrazów, jak "M.A.S.H." (1970) Altmana, "Francuski łącznik" (1973) Fredkina, "Strach na wróble" (1973) Schatzberga czy "Taksówkarz" (1976) Scorsese, u progu kolejnej dekady publiczność była spragniona czegoś nowego, optymistycznego. Czegoś, co korespondowałoby z rosnącą koniunkturą i przywracało wiarę w klasyczne wartości. George Lucas świetnie wyczuł te nastroje i dał światu najpierw "Gwiezdne wojny", a potem "Indianę Jonesa", dwie wielkie trylogie, dwie podróże poza szarą rzeczywistość, dwie kopalnie gotowych do podchwycenia mitów. Jak sam mówi, wolałby twierdzić, że zna magiczną formułę na filmowy sukces, ale prawda jest znacznie bardziej banalna – "robiliśmy po prostu takie filmy, jakie sami chcielibyśmy oglądać". Stworzone przez Lucasa i Spielberga tzw. kino nowej przygody oferowało widowiskowy spektakl i beztroską zabawę – także z konwencją i sposobem opowiadania, stąd tyle w tych filmach humoru oraz puszczania oka do widza.
Po tak przychylnym przyjęciu – film o budżecie 20 milionów dolarów w szybkim czasie zarobił ich niemal 400 – Indiana mógł śmiało dalej obrastać legendą. Kolejne części: "Świątynia zagłady" (1984), a zwłaszcza najlepsza z całego cyklu, najbardziej dopracowana pod względem scenariusza i gry aktorskiej "Ostatnia krucjata", wzbogacały jego obraz o kolejne istotne szczegóły. Decydująca okazała się trudna relacja Juniora z ojcem, brawurowo zagranym w "Krucjacie" (1989) przez Seana Connery’ego. Jak mówił Steven Spielberg: "Kiedy tata Indy’ego nazywa go wreszcie Indianą, a nie Juniorem, zaś nasz bohater wybiera mądrość i rodzinę zamiast sławy i przygody, wtedy czujemy, że jako postać osiągnął pełnię, wtedy staje się dla nas prawdziwym człowiekiem".
Nic dziwnego, że Lucas i Spielberg po niemal 20 latach znów sięgnęli po swojego bohatera i nakręcili w 2008 roku "Królestwo Kryształowej Czaszki". Harrison Ford mimo 65 lat na karku zniósł dzielnie i tę przygodę.
POSZUKIWACZE ZAGINIONEJ ARKI | TVP 1 | sobota, godz. 20.20 | niedziela, godz. 12.35