"Agnieszka Grochowska stworzyła porywającą kreację w roli Niny, jednej z wielu kobiet wywiezionych w głąb azjatyckiej dziczy Związku Radzieckiego, gdzie zmuszono je do katorżniczej pracy w kołchozie" – napisał recenzent prestiżowego magazynu "Hollywood Reporter". Rola, o której mowa, także nie jest polska – Agnieszka zagrała główną bohaterkę w filmie "Stepy" w reżyserii Belgijki Vanji d’Alcantara. Na ekranie partnerował jej Borys Szyc – po raz kolejny po "Południe – północ" stworzyli dobrany duet.
Obraz opowiadający o losie Polki walczącej o przetrwanie własne i małego dziecka pośród pustkowi Kazachstanu zakwalifikował się do konkursu w Locarno, dostał też nagrodę na festiwalu w Marrakeszu. W Polsce nie ma nawet dystrybutora. Z kolei za występ w komedii "Upperdog" otrzymała norweskiego Oscara – u nas film nie wszedł na ekrany, ukazał się jedynie na DVD.
Natomiast polska publiczność kinowa miała szansę zobaczyć ostatnio Grochowską w nie najlepszym filmie Ewy Stankiewicz "Nie opuszczaj mnie", w którym aktorka wcieliła się w rolę głównej bohaterki – dziennikarki Joanny zmagającej się ze śmiercią matki. Grochowska świetnie odnajduje się w takich emocjonalnych skrajnościach, niestety jej dobry występ ginie w bełkotliwej narracji.
Nieco lepiej jest w teatrze – jesteśmy świeżo po premierze "Wieczoru Trzech Króli" w Teatrze Polskim w Warszawie. W spektaklu wyreżyserowanym przez specjalizującego się w dramacie elżbietańskim Brytyjczyka Dana Jemmetta Grochowska zagrała nieszczęśliwą, zakochaną w Violi/Sebastianie Oliwię. Dowcipna, inteligentna inscenizacja szekspirowskiej sztuki zebrała pozytywne recenzje, jednak to pierwsza teatralna rola Agnieszki Grochowskiej od kilku lat – z tego powodu aktorka opuściła zespół teatru Studio, z którym była związana od 2001 roku. "Kiedy zaczęłam myśleć o tych dziesięciu latach mojej obecności w teatrze, okazało się, że większość spektakli, jak »Amadeusz«, »Mewa«, »Geza dzieciak«, miała premierę przed 2005 rokiem. (...) Później nie było specjalnie pomysłu, co miałabym grać. Ostatni raz na dużej scenie występowałam cztery lata temu" – skarżyła się aktorka w jednym z niedawnych wywiadów.
Reklama



Ról w serialach konsekwentnie odmawia. Od czasu "Zaginionej" z 2003 roku, która obok nakręconej w tym samym roku "Warszawy" pozwoliła wyrobić młodej aktorce nazwisko, niezwykle rzadko pojawia się w produkcjach telewizyjnych – wyjątek czyniąc jedynie dla Teatru Telewizji. Notabene przed miesiącem na sopockim festiwalu Dwa Teatry nagrodzono jej kreację w spektaklu Andrzeja Barta "Boulevard Voltaire".
Dlaczego zatem nie ma miejsca dla Agnieszki Grochowskiej ani na scenie, ani na dużym ekranie? Ładna, utalentowana, otwarta i gotowa na wszelkie aktorskie wyzwania – na potrzeby roli w "Wenecji" Jana Jakuba Kolskiego nauczyła się nawet grać na fortepianie! – powinna móc przebierać w ofertach. Być może czegoś jednak jej brakuje. Jeden z plotkarskich portali wytknął ostatnio Grochowskiej brak... gwiazdorstwa. Zdaniem internetowego magazynu Nocoty.pl aktorka nie dba o kwestię autoprezentacji. Na festiwalu w Marrakeszu zamiast zabłysnąć jak gwiazda, Grochowska pojawiła się "w nieciekawej sukience i na dodatek bez makijażu". Skandal!
Agnieszka wraz z mężem reżyserem Dariuszem Gajewskim tworzą artystyczną parę w stylu indie i faktycznie za mało dbają o obecność w popularnych mediach. Zamiast zatańczyć z gwiazdami lub dać się przyłapać paparazzim w hipsterskim klubie, wolą uciec z Warszawy na podlaską wieś. "Nie chcę być trzema, czterema Agnieszkami: z jakiegoś serialu, reklamy, tabloidów czy plotkarskich portali. Oczywiście, jak każdy aktor wystawiam się na widok publiczny. Najbardziej zależy mi na tym, żeby się nie rozdwoić, nie rozjechać. Żeby być tym, kim jestem, bo nie mam nic innego" – tłumaczyła aktorka w wywiadzie dla "Gali". Nam zależy na tym, żeby oglądać Grochowską w dobrych, ciekawych rolach, także w polskich filmach.
WARSZAWA | TVP Kultura | poniedziałek, godz. 22.10