"John Doe" trafił do nas dopiero po 11 latach od emisji w USA. Tam nie zdobył wystarczającej liczby widzów, dlatego Fox zrealizowała tylko jedną serię – 21 odcinków. Historia Johna Doe (tak w Stanach określa się mężczyznę o niezidentyfikowanej lub ukrytej tożsamości) zaczyna się trochę jak opowieść o Jasonie Bournie z książek Ludluma i filmów z Mattem Damonem. Bohater nie pamięta swojej przeszłości. John Doe ma jednak wyjątkową umiejętność – wszystko wie, oprócz tego, co do tej pory przeżył. Jak sam mówi: "Wiem to, czego nie powinienem, a nie wiem tego, co powinienem". Zna wszystkie stolice świata, wzory chemiczne, wie, ile wgłębień ma piłeczka do golfa, kojarzy wszystkie fakty z historii. Nie wie jednak, jak się nazywa. Widzi przy tym czarno-biało. Używając swojej wiedzy, pomaga policji rozwiązać kryminalne zagadki, próbując przy tym poznać własną przeszłość.
Do serialu mogą przekonać aktorzy: Dominic Purcell, czyli Lincoln Burrows ze "Skazanego na śmierć", William Forsythe, Gabrielle Anwar (tańczyła z Alem Pacino w "Zapachu kobiety") czy Polak Peter J. Lucas. W pierwszym odcinku jest też inny polski akcent – John Doe kupuje od ulicznego sprzedawcy polską kiełbasę. Serial nie trzyma non stop w napięciu jak na przykład "24 godziny", ma niepotrzebne momenty – jak rozmemłane wątki miłosne – ale to solidny kryminał.
Gorzej na jego tle wypada "Detektyw Amsterdam". Co prawda za reżyserię odpowiada doskonały Szwed Lasse Halström (m.in. "Co gryzie Gilberta Grape’a"), ale serial jest to niestety porażka. Uwagę przykuwają w nim jedynie piękne, nieco zimne zdjęcia. Aktorzy są mało wyraziści, brakuje charakterystycznych postaci. A w skupieniu się na historii przeszkadzają ciągłe retrospekcje. Akcja ze współczesności przenosi do XVII wieku, kiedy to główny bohater stał się nieśmiertelny. Nigdy się nie zestarzeje, dopóki nie spotka swojej drugiej połówki. Teraz pracuje w wydziale zabójstw nowojorskiej policji. Niemal 400 lat temu brał udział w walkach o Nowy Amsterdam – tak na początku nazywał się Nowy Jork.
To pomieszanie z poplątaniem powoduje, że ciężko jest się skupić na którymś z wątków, co irytuje. Pewnie to jeden z powodów, dla których, podobnie jak "John Doe", "Detektyw Amsterdam" nie zdobył wystarczającej liczby widzów, by powstały kolejne sezony. W przypadku tego pierwszego – szkoda.
JOHN DOE | Polsat | sobota, godz. 23.55
DETEKTYW AMSTERDAM | Polsat | niedziela, godz. 23.00