"Dawno temu w odległej galaktyce..." – tę frazę zna każdy fan "Gwiezdnych wojen". W "Mrocznym widmie", chronologicznie pierwszej, choć nakręconej niemal 20 lat po oryginalnej trylogii części sagi, poznajemy początek historii o walce rycerzy Jedi z ciemną stroną mocy.
Na długo przed zniszczeniem Gwiazdy Śmierci Anakin Skywalker ma dziewięć lat i jeszcze nie wie, że kiedyś stanie się jednym z Sithów – przerażającym Lordem Vaderem. Los stawia na jego drodze dwóch rycerzy Jedi: młodego Obi-Wan Kenobiego, którego w pierwszej trylogii grał Alec Guiness, tu zaś wciela się weń Ewan McGregor, oraz doświadczonego Qui-Gon Jinna (Liam Neeson), którzy śpieszą na ratunek oblężonej planecie Naboo, którą włada młoda i piękna królowa Amidala (Natalie Portman). Rycerze dostrzegają w chłopcu potencjał mocy i zabierają go ze sobą, by przeszedł szkolenie Jedi. Jednocześnie muszą uporać się z poważnym zagrożeniem – w galaktyce znów pojawili się słudzy ciemnej strony mocy – Sithowie. Jeden z nich Darth Maul (Ray Park) już sieje śmierć, zaś zdrada czai się wszędzie...
George Lucas po sukcesie pierwszej trylogii, w której poznaliśmy dzieje tragicznej walki młodego Luke’a Skywalkera z Lordem Vaderem, zakończonej zniszczeniem Gwiazdy Śmierci czekał ponad 20 lat na rozwój technologii umożliwiający stworzenie takich efektów specjalnych, jakie sobie wymarzył, by opowiedzieć początek gwiezdnej sagi. I faktycznie "Mroczne widmo", choć zebrało umiarkowanie pochlebne recenzje pod względem efektów nie zawodzi. Film został okrzyknięty przełomem w science fiction, a za efekty wizualne i dźwiękowe dostał trzy nominacje do Oscara. To jeden z pierwszych obrazów, w którym na tak dużą skalę wykorzystano możliwości nowoczesnej animacji komputerowej CGI (computer-generated imagery). Niektóre postaci oraz plany powstały wyłącznie w wersji cyfrowej, bez budowania makiet i modeli. Zaś sceny pojedynków i kosmicznych pogoni nabrały nowego blasku – zwłaszcza w porównaniu ze zgrzebnymi możliwościami znanymi z kręconej na przełomie lat 70. i 80. pierwszej trylogii.
Lucas znów okazał się wizjonerem i prekursorem trendów, zaś premiera "Mrocznego widma" była w 1999 roku jednym z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń. Film zarobił blisko miliard dolarów, najwięcej ze wszystkich części sagi. Choć puryści twierdzą, że druga trylogia ("Mroczne widmo", "Atak klonów" i "Zemsta Sithów") nie dorównuje pierwszej ("Nowa nadzieja", "Imperium kontratakuje", "Powrót Jedi"). Owszem, efekty są spektakularne, ale scenariusze tych nowych części „Gwiezdnych wojen” nieco kuleją – na pewno brakuje im emocjonalnej mocy starej trylogii. Nie ma też bohaterów na miarę Hana Solo (Harrison Ford) i Chewbacki, którzy sprawiają, że pierwszą trylogię, choć jest niedoskonała pod względem technicznym, wciąż fantastycznie się ogląda. Moc nie zależy bowiem od technicznej sprawności.
Reklama
GWIEZDNE WOJNY. EPIZOD 1: MROCZNE WIDMO | reżyseria: George Lucas | TVP 2 | niedziela, godz. 21.10