Wschód słońca, na tafli wody jaskrawa czerwień, na brzegu bawiące się wydry, leniwy bocian czarny szuka czegoś w wodzie – aż trudno uwierzyć, że te magiczne kadry pokazują rzekę, którą doskonale znamy. A przynajmniej tak się nam wydaje. – Wszyscy mówili mi, że w tej rzece nie ma nic szczególnego. Ale przecież w ogóle jej nie znamy. A to nasza historia, organizuje ludziom życie. Chęć poznania jej wciągnęła mnie jak bieguny. Chcę przypomnieć o niej Polakom – opowiada podróżnik, polarnik, zdobywca obu biegunów Marek Kamiński, który z międzynarodową ekipą harcerzy, skautów i podróżników odbył letnią wyprawę kajakiem wzdłuż polskiej Amazonki.
Ekspedycja odbyła się we wrześniu 2009 roku, ruszyła z Baraniej Góry u źródeł Wisły. Jej dokumentacja to pierwsza część filmu Joanny Łęskiej i Doroty Adamkiewicz. Płynąc od Oświęcimia w kierunku Bałtyku, uczestnicy zatrzymywali się w kolejnych miastach, miasteczkach oraz wsiach, gdzie spotykali się z mieszkańcami i rozmawiali nie tylko o projekcie ekspedycyjnym, ale przede wszystkim o szansach i zagrożeniach dla Wisły. Na kadry z tych spotkań nakładają się malownicze zdjęcia dzikiej przyrody – stada mew, łabędzi i bujnej roślinności oplatającej mosty. Kamera dotarła m.in. do maleńkich gniazd ptaków ukrytych na brzegach, złożone w piasku jaja bardzo łatwo pomylić z kamieniami. Zdjęcia największych polskich miast zrobione z rzeki układają się w kolaż domków, zameczków, pałaców i osad, które dzięki Wiśle funkcjonują – To jest dzika rzeka, która żyje. Jest kapryśna jak kobieta – mówi fotograf Artur Tabor, jeden z członków letniej wyprawy.
Znacznie ciekawsza jest jednak druga część dokumentu, która ilustruje zimową część ekspedycji (zakończyła się 20 marca ubiegłego roku w Sobieszowie). Podczas niej Kamiński sam kajakiem w ciągu 15 dni przepłynął największą polską rzekę. – Bałem się tej wyprawy. Wisła to kawał rzeki, ma silny nurt. Nie ma z nią żartów – mówi. Kamera śledzi każdy krok podróżnika – wiosłuje około 11 godzin bez przerwy przy kilkunastostopniowym mrozie, mija wiwatujących na brzegach mijanych miast ludzi. Kiedy dopływa, częstują go chlebem, grochówką, biorą autografy, robią zdjęcia, a dzieciaki krzyczą: "Nie odpływaj! Zostań z nami!".
Kiedy zapada zmrok, podróżnik szuka na brzegu miejsca do rozbicia namiotu, gotuje przefiltrowaną wodę z Wisły, w termosie ma ryby i makron, które miesza z wrzątkiem. Przegląda zrobione podczas drogi krótkie filmy i zdjęcia, wrzuca je do internetu, rozmawia z najbliższymi.
Reklama
Kamiński dużo mówi o chwilach słabości, o tym, że podczas wyprawy ma czas na przemyślenia, na bycie ze sobą. Dokument Łęskiej i Adamkiewicz to swoisty pamiętnik z podróży po jednej z najdzikszych, nieuregulowanych rzek Europy, której długość wynosi 1047 km. To też portret człowieka, który non stop zmaga się ze sobą i podkreśla, że każda taka wyprawa to dla niego kolejna lekcja pokory. To wreszcie spotkanie człowieka z żywiołem, który zachwyca i inspiruje. – Kiedy byłem dzieckiem, złamałem rękę i długo leżałem w sanatorium. Dużo wtedy czytałem i zastanawiałem się, czy takie podróże i przygody są możliwe. Dziś wiem, że są – mówi.
EKSPEDYCJA WISŁA | Planete | wtorek, godz. 20.45