Dokument "Marcello Mastroianni. Dyskretny urok normalności" w reżyserii Danieli Piccioni i Sandro Laia pokazuje wszystkie oblicza włoskiego gwiazdora: człowieka uwielbianego przez publiczność, kobiety i przyjaciół. Prawdziwej legendy kina.
Gdyby wielkość aktora mierzyć Oscarami, Marcello Mastroianni znalazłby się gdzieś w drugiej lidze. Otrzymał co prawda trzy nominacje, ale żadnej statuetki. Na szczęście Amerykańska Akademia Filmowa nie decyduje o tym, kto jest wielki, a kto nie. Nie ulega bowiem wątpliwości, że Marcello Mastroianni należał do najwybitniejszych aktorów w historii europejskiego filmu.
Był ulubieńcem Federico Felliniego. Nie sposób dziś wyobrazić sobie, że ktokolwiek inny mógłby zagrać rolę Guida, alter ego reżysera w "Osiem i pół". Albo zatańczyć z Giuliettą Massiną w pięknym "Ginger i Fred". Mastroianni tak zrósł się w kulturowej wyobraźni z kinem Felliniego, że gdy słynny włoski twórca komiksów Milo Manara realizował album według scenariusza twórcy "Amarcordu", głównemu bohaterowi nadał rysy wielkiego aktora.
Mastroianni miał przez całą bogatą karierę szczęście do współpracy w wybitnymi filmowcami. Występował w obrazach reżyserowanych przez największych twórców włoskiego kina: Michelangelo Antonioniego, Ettore Scolę, Vittorio De Sicę, Luchino Viscontiego, Luigiego Comenciniego i Giuseppe Tornatorego. Występował u czołówki reżyserów europejskich: Romana Polańskiego, Louisa Malle'a, Bertranda Bliera i Nikity Michałkowa (to za rolę w jego "Oczach czarnych" otrzymał swoją trzecią nominację do Oscara). Nie unikał filmów lekkich, łatwych i przyjemnych, świadomy, że to one przyniosły mu największą popularność i miano filmowego amanta – a szczególnie "Rozwód po włosku", w którym stworzył fenomenalny duet z Sophią Loren. Swoim wizerunkiem południowego kochanka potrafił się zresztą świetnie bawić – w wielu filmach udanie go parodiował, nie bojąc się, że widzowie się od niego odwrócą. Gdy przekroczył sześćdziesiątkę, żartował, że mógłby zagrać Tarzana – posiwiałego i z wielkim brzuchem. "Dość już mieliśmy przystojnych Tarzanów", deklarował.
Reklama



Publiczność pokochała Mastroianniego za jego talent, inteligencję i poczucie humoru, ale także oczekiwała pikantnych plotek z życia aktora, bacznie śledziła jego wieloletni romans z Catherine Deneuve i cały czas czekała na jego filmy.
Mastroianni kochał życie i kobiety, ale nade wszystko pokochał kino. Przyznawał, że teatr był dla niego ważny jako start do kariery (w latach 40. wystąpił m.in. w reżyserowanym przez Viscontiego "Tramwaju zwanym pożądaniem"), ale to w kinie znalazł swoje powołanie. "Istnieję tylko wtedy, gdy pracuję przy filmie", mawiał. "Przed kamerą czuję się spełniony. Poza nią jestem pusty, skołowany".
Mastroianni zmarł w 1996 roku, trzy lata po śmierci swojego mistrza i przyjaciela Felliniego. Na znak żałoby władze Rzymu okryły kirem fontannę di Trevi – tę samą, przed którą stał, patrząc na kąpiącą się Anitę Ekberg w "Słodkim życiu" – filmie, od którego zaczęła się jego międzynarodowa sława i wielka przyjaźń z Fellinim.
W ramach cyklu dokumentów poświęconych włoskim mistrzom na kanale Planete będzie można obejrzeć filmowe sylwetki reżyserów Michelangelo Antonioniego, Piera Paolo Pasoliniego i Luchino Viscontiego oraz malarza Antonio Ligabue.
MARCELLO MASTROIANNI. DYSKRETNY UROK NORMALNOŚCI | Planete | sobota, godz. 20.45