Rozmawiał z gośćmi codziennie od poniedziałku do piątku o 21 na antenie CNN. Wchodził do studia w koszuli z podwinietymi rękawami, w szelkach, lekko zgarbiony, pochylony do przodu, w okularach. Przy ciemnym stole z mikrofonem stylizowanym na stary radiowy taktownie zadawał pytania – Marlonowi Brando, Frankowi Sinatrze, Margaret Thatcher, Michaiłowi Gorbaczowowi, Mike'owi Tysonowi. Pełna lista jego rozmówców to 50 tysięcy nazwisk, trudno o artystę albo polityka, który odrzuciłby zaproszenie Kinga. U niego rozmawiali ze sobą Jasir Arafat, przywódca Organizacji Wyzwolenia Palestyny, i premier Izraela Icchak Rabin, a amerykańscy politycy ogłaszali, że będą starować w wyborach.
Zaczynał w radiu, do CNN trafił w 1985 roku. Urodził się w 1933 roku jako Lawrence Harvey Zeiger w żydowskiej rodzinie na nowojorskim Brooklynie. Rodzice byli potomkami rosyjskich żydów. Pierwszy wywiad przeprowadził w 1957 roku w lokalnej stacji radiowej w Miami. Wtedy szef stacji kazał mu zmienić nazwisko Zeiger na bardziej radiowy pseudonim. Stąd King, czyli król. Jako mistrz nie do pokonania, bywa też nazywany Muhammadem Alim wywiadów.
Oglądalność "Larry King Live" w latach szczytowej popularności – czyli od połowy lat 80. do połowy 90. – dochodziła do 16 milionów widzów. Publiczność lubiła w nim to, za co ceniła również CNN – oddzielanie opinii od informacji, rzeczowe podawanie faktów, bez komentarzy prowadzących, które zdradzałyby ich poglądy. W to wszystko wpisywał się charakter Kinga.



Reklama
Był wyważony, nie przerywał rozmówcom, nie prowokował kłótni. W ostatnich latach – kiedy dziennikarstwo telewizyjne stało się bardziej agresywne – on pozostał uosobieniem kultury w świecie rozpalonych głów, efekciarzy, demagogów. Powtarzał, że nie przygotowuje się do wywiadów dokładnie, bo dzięki temu jego pytania są świeże i szczegółowe.
– Zostawiam ego za drzwiami studia, ponieważ nigdy nie dowiedziałem się niczego, sam gadając – mówił. Nie miał w sobie zapiekłości i potrzeby nawracania. Kiedy te cechy przestały być uznawane za zalety w telewizji, czyli kilka lat temu, recenzent telewizyjny dziennika "The Washington Post" bronił stylu Kinga: "Czy wszystko w telewizji musi być brutalne albo ironiczne? Czy dlatego, że w internecie dyskusja przypomina ściek, gdzie każdy wariat może napisać cokolwiek chce, telewizja musi podążać tą samą drogą? Czy debata publiczna i próba dialogu musi zamieniać się we wściekłe opluwanie, wyzwiska i próbę zniszczenia przeciwnika? Larry King chciał być lubiany, a nie wywoływać postrach. Chciał być podziwiany, nie znienawidzony."
Mimo takich opinii, przez większość widzów łagodność Kinga wobec gości, unikanie ostrych, brutalnych pytań, w ostatnich dziesięciu latach coraz częściej były uznawane za wadę. Krytyk internetowego pisma „Salon” pisała: "Nieważne, czy gość przychodzi do Kinga zareklamować nowy film, czy też sprzedać narodowi nową wojnę. Może być pewny, że Larry będzie dla niego milutki i nie zada niebezpiecznego pytania".



King twierdzi, że nie przejmuje się krytyką. Odchodzi, bo uznał, że należy mu się emerytura. Już trzy lata temu w wywiadzie dla "The New York Times" śmiał się z siebie: "Niedługo zostanę pierwszym w historii gospodarzem prowadzącym program z domu opieki. >>Wita was Larry King, dziennikarz z Alzheimerem. Mamy dzień czy noc?<<".
Jednak dla CNN ani wiek, ani zmęczenie Kinga nie są jedynymi powodami jego odejścia. Przestał być popularnym dziennikarzem. Oglądalność "Larry King Live" spada, bo jego styl prowadzenia rozmów jest już retro. Stacje telewizyjne chętniej zatrudniają dziennikarzy, którzy nie kryją swoich przekonań. Ta zmiana sprawia zresztą, że nie tylko King traci popularność, ale też cała CNN, która przegrywa konkurencję z wyraźnie prawicową Fox News oraz MSNBC, która przyjmuje punkt widzenia liberałów. CNN – wciąż starająca się oddzielić komentarz od wiadomości – uznawana jest w tej batalii za po prostu nudną.
Wśród postaci telewizyjnych był uosobieniem amerykańskiego mitu człowieka sukcesu. Zarabiał 10 milionów dolarów. Kiedy stacje telewizyjne szukają oszczędności, takie zarobki staja się dużą wadą prowadzącego. Podobnie jak dobre miejsce w ramówce przy spadającej oglądalności. Politycy, żeby zyskać popularność, coraz częściej wybierają konkurencję Kinga – Seana Hannity z Fox News albo Rachel Maddow w MSNBC. Świat telewizyjnych show czeka zatem bezkrólewie.