Było bardzo blisko, żeby John McClane nie oddał żadnego strzału. W połowie listopada, kiedy ogłoszono świąteczne programy, nie było w nich pierwszej części "Szklanej pułapki". Na szczęście Polsat zmienił zdanie i po raz kolejny ubierając choinkę, będzie można usłyszeć nieśmiertelne "Yippie kay-yay".
Pierwsza część "Szklanej pułapki" powstała 22 lata temu, jeszcze przed obradami Okrągłego Stołu. Zagraniczne kino gościło wtedy u nas głównie dzięki kasetom VHS. Pierwszy raz zobaczyłem Johna McClane’a właśnie na kasecie na odtwarzaczu Otake u sąsiada, jedynego w klatce, który miał wideo. Po raz pierwszy zobaczyłem też wtedy Bruce’a Willisa i do dzisiaj jest dla mnie symbolem gliniarza twardziela.
Zresztą rolę musi lubić też sam Willis, bo dzięki niej został gwiazdą Hollywood. Wcześniej był znany głównie jako głos z "I kto to mówi", zagrał też epizod w "Policjantach z Miami". Równolegle z kinowym wystrzałem w postaci "Szklanej pułapki" Willis zaistniał w telewizji dzięki komediowemu serialowi "Na wariackich papierach". Grał w nim prywatnego detektywa Davida Addisona, wspólnika Cybill Shepherd. Komediowy talent Bruce pokazał też w "Pułapce". Zabijając kolejnych terrorystów, potrafił powiedzieć: "Dziewięć milionów terrorystów na świecie, a ja musiałem zabić gościa ze stopami mniejszymi niż u mojej siostry...".
Widząc, z jaką swobodą Willis biega po wieżowcu w podartym podkoszulku i bez butów, trudno wyobrazić sobie w tej roli Arnolda Schwarzeneggera czy Sylvestra Stallone’a, którzy byli brani pod uwagę podczas castingów. Bruce do postaci wracał jeszcze trzykrotnie i każdy z filmów okazywał się kinowym hitem. W jednym z wywiadów mówił: – Kiedy zrobiłem pierwszą "Szklaną pułapkę", powiedziałem: dosyć, nigdy więcej. A potem zrobiłem następną i następną, i następną. Nauczyłem się, że nigdy nie wolno mówić nigdy. W przyszłym roku ma się pojawić piąta część serii.
Reklama
Dlaczego akurat "Szklana pułapka" idealnie nadaje się do świątecznych przygotowań? Po pierwsze dlatego, że akcja rozgrywa się w święta. Po drugie, bo w filmie zwycięża dobro nad złem, a koszt to zaledwie 11 terrorystów, przy czym pierwszy strzał z pistoletu pada dopiero w 18. minucie filmu. Do brutalności Johna Rambo McClane’owi w tej statystyce bardzo daleko. Poza tym obraz jest znakomicie, dynamicznie zrealizowany przez Jana de Bonta. Zły charakter gra w nim doskonały Alan Rickman i co ciekawe, była to jego pierwsza rola kinowa. Najważniejszy jest jednak glina McClane. To dzięki niemu w święta możemy czuć się bezpiecznie, nawet jeżeli okolicę opanowali terroryści dowodzeni przez Rickmana.
Reklama
SZKLANA PUŁAPKA | Polsat | poniedziałek, godz. 20