Hinduska Partia Maoistów Nepalskich w dekalogu mającym uzdrowić życie mieszkańców tej górskiej republiki żąda: "Zakazać dystrybucji wulgarnych filmów z Bollywood!". No cóż, każda partia próbuje ideologizować codzienność, dlaczego zatem maoiści nie mieliby przyczepić się do niewinnych produkcji filmowych?
To przykazanie jest jednak tak intrygujące, że trudno przejść nad nim do porządku. Bo cóż jest wulgarnego w filmach z Bollywood? Perypetie miłosne? Ściekające z ekranu bogactwo? Czy wulgarne mogą być serie nieprawdopodobnych zdarzeń?
A więc… Taniec? Taniec! Eureka! - krzyknąłem jako człowiek, dla którego taniec jest od lat profesją. Taniec jest wulgarny! Taniec drażni maoistów nepalskich!
Tańce w produkcjach z Bollywoodu są bowiem dość dwuznaczne. Tancerze i tancerki stosują najczęściej pozycję… nazwijmy ją – rozkroczną. Biodra tancerek i tancerzy wykonują mantryczne drgania w przód i w tył. Ta pozycja jest wbrew pozorom wygodna i pozwala osiągnąć wstrząsającą wręcz dynamikę i ekspresję. A do tego w biodrach ma początek wykwintna artykulacja dłoni… Oczy widzów jednakowoż nie mogą uwolnić się od lędźwi, co prawdopodobnie czyni nepalskich maoistów nadzwyczaj pobudzonymi. A stąd już tylko krok, aby nazwać bollywoodzkie kino wulgarnym.
Kultura Azji i Afryki jest wypełniona tańcem. Pochodzi on zawsze z rytmu i z ziemi. A skoro z rytmu i ziemi, to zawsze na pierwszym planie są biodra, witalność, życie. Nie jest więc trudno wyobrazić sobie, jakie problemy może mieć tamtejsze kino z rozmaitej maści bigotami i maoistami.
Nasza kinematografia nie jest zagrożona dominacją tańca, a bohaterowie najczęściej podrygują nieskładnie w klubach lub pubach i bywają tym podrygiwaniem równie zażenowani, co widownia kinowa. Czyżby więc od lat rządzili nami jacyś Maoiści Polscy? Czyżby udało im się skrzętnie wyrugować z polskiego kina ów wulgarny temat - taniec? Po obejrzeniu kilku filmów z Azji i Afryki, w których wokół tańca kręci się wszystko, pozwalam sobie przedstawić kilka, trochę podpatrzonych, pomysłów scenariuszowych. Oto jak polskie kino z tańcem w roli głównej mogłoby wyglądać.
1. Grupa górali decyduje się odmienić swoje życie, a zarazem życie kraju zdewastowanego politycznymi waśniami. Wynajdują zdezelowany autobus i wyruszają poprzez drogi i bezdroża z tanecznym show. Swoim tańczeniem gaszą spory, łączą wszystko, co wydawało się, że złączonym być nie może, a na dodatek rozsiewają widmo wolności…
2. Kurpiowska matrona, co spędza życie robiąc koronkę za koronką, trafia do podejrzanego kabaretu, mdleje w oparach męskiego potu, perfum i alkoholu, a po przebudzeniu zakłada lekko wyuzdany kostium i tańcząc oberka doprowadza siebie i bywalców owego kabaretu do szału. Jej ciało nabiera kolorów, przekraczana jest granica dobra i zła, dochodzi do pojednania z życiem i pełna tego pokręconego życia akceptacja…
3. Polska rodzina kultywująca tradycje XIX-wiecznych mezaliansów i tym podobnych zasad, wrzucona w hollywoodzkie realia musi zmierzyć się ze światem, gdzie gwiazdy kina lewitują, kierowcy są dragqueenowymi szansonistami, a kandydatka na żonę ostatniego męskiego przedstawiciela rodziny ma za sobą karierę prostytutki. I dzieje się ostateczne tak, że owa kandydatka na żonę, tańcząc poloneza, wdziera się w owe twarde tradycją serca i miłość zwycięża…
Jeśli te scenariusze wydają się niemożliwymi, proszę obejrzeć tunezyjski „Czerwony jedwab”. Obiecuję, że zastanowią się państwo, czy natychmiast wstać od telewizora i zacząć tańczyć. Nie ku radości bioder (chociaż… dlaczego nie?!), ale ku odkryciu, jak piękne, pełne i niespodziewane może być życie.
Ale świat tańczy w Ale kino!
Czerwony jedwab, czwartek 5.07 godz. 20.00
w następne czwartki o tej samej porze bollywoodzko-kanadyjski "Bollywood Hollywood" i libański "Czas tańca"