Rok 2001 w życiu Doroty Wysockiej był bez wątpienia rokiem zmian. W jednej chwili dziennikarka radiowej Trójki zrezygnowała z wszystkiego, co miała w Polsce: pracy, rodziny, przyjaciół. Zrobiła to dla mężą. Ryszard Schnepf w odległej o kilka tysięcy kilometrów Kostaryce objął funkcję ambasadora Polski.
"Kostaryka niestety nie jest tak dziewiczo piękna, jak mogłoby się wydawać" - opowiada dziennikarka " Wszystko jest blachą falistą łatane. Przestępczość jest niemała, więc ludzie żyją za milionem drutów kolczastych i zasieków".
Mimo że dziennikarka z mężem mieszkała w pięknej rezydencji, to brakowało jej normalnego życia. "Nie można wyjść spokojnie na spacer. Pooglądać wystaw sklepowych czy odpocząć w kafajce, popijając kawę" - wspomina Dorota Wysocka. "Bezpiecznym sposobem przemieszczania się jest auto. Tyle że podróżuje się od garaża do garażu".
Życie ambasadorowej nie jest usłane różami. "Niektórzy myślą, że całymi dniami wylegiwałam się na plaży. Ale tak oczywiście nie było" - mówi Wysocka. "Pierwszy rok pobytu tam przeżyłam bardzo ciezko. Nagle nie miałam przy sobie przyjaciół. Ze względu na charakter wyjazdu wszelkie kontakty z ludźmi były bardzo oficjalne. Przebywając wśród dyplomatów, każde słowo, które się wypowiada trzeba ważyć i mierzyć".
Zbawieniem okazało się dziennikarstwo. "Mój zawód pozwala mi na to, żebym robiła coś, bez względu na to, gdzie jestem, czy w Polsce, czy za granicą" - mówi Wysocka. "W ciągu trzech lat przygotowałam kilkaset materiałów dziennikarskich".
Zapytana, czy po raz drugi zdecydowałaby się na wyjazd, waha się. Na szczęście nadal nie musi podejmować decyzji - nadal o 19:30 będzie nas witać: "To są Wiadomości, Dorota Wysocka, dobry wieczór Państwu."