Stacje telewizyjne prześcigają się z tworzeniem coraz bardziej szokujących i kontrowersyjnych produkcji, by tylko pokonać konkurencję. Przoduje w tym Showtime, która ma w swej ramówce m.in. serial o policjancie – psychopatycznym mordercy („Dexter”), pielęgniarce – lekomance („Nurse Jackie”), pisarzu – maniaku seksu („Californication”). Inne stacje starają się jednak nie pozostawać w tyle. Sztandarową produkcją stacji FOX, która pokazuje „Glee”, jest „Doktor House”, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. ABC ma trzymające w napięciu „FlashForward” i „Zagubionych”, a NBC prowokacyjne „Biuro”. Telewizyjnym gigantom nosa wciąż uciera stacja AMC ze swoim dekadenckim i demoralizującym serialem „Mad Men”. Widzowie lubią kontrowersję. Jak to zatem możliwe, że cukierkowy obraz szkolnych dzieciaków bije rekordy popularności? Akcja „Glee” dzieje się w jednej z amerykańskich szkół, gdzie pewien przesympatyczny nauczyciel języka hiszpańskiego gromadzi grupkę uczniów, by stworzyć szkolny chór. Wszystko opiera się tu na doskonale znanym schemacie z amerykańskich filmów o młodzieży: są uczniowie popularni i gnębieni frajerzy. Ten schemat jest w „Glee” bardzo przestrzegany – „popularni” to członkowie drużyny futbolowej i śliczne chearleaderki, a niepopularni to kujony i… członkowie szkolnego chóru. Tytułowy chór stanowi naprawdę nieprzeciętną zbieraninę: jest chłopak na wózku inwalidzkim, otyła, czarnoskóra dziewczyna, Żydówka wychowana przez parę gejów, Azjatka, homoseksualista. Dołączają do nich królowa chearleaderek, Quenn i jej chłopak, gwiazdor szkolnej drużyny futbolowej, Finn. Na pierwszy rzut oka jest zatem bardzo schematycznie, ale szybko orientujemy się, że twórcy „Glee” raczej bawią się stereotypem, niż go powielają. Queen, która przewodniczy Klubowi Celibatu zachodzi w ciążę i to nie ze swoim chłopakiem, jej ukochany Finn, sportowiec i szkolny gwiazdor wykazuje się tak nieprzeciętną głupotą, że niekiedy nie rozumie słów, których używają jego koledzy, poza tym daje sobie wmówić, że jest ojcem dziecka Queen, chociaż nigdy nie uprawiał z nią seksu. Kurt, homoseksualista jest bardziej zniewieściały od całej żeńskiej części chóru, a Rachel, dziewczyna marząca o karierze w show-biznesie opowiada, jak pierwszy konkurs muzyczny wygrała w wieku trzech miesięcy. Z przymrużeniem oka potraktowane są również inne wątki obyczajowe. Żona Willa, założyciela szkolnego chóru przez kilka miesięcy udaje ciążę i planuje odebrać dziecko Queen, by udawać, że je urodziła. Mamy też zaciętą wojnę pomiędzy nauczycielami: Willem i trenerką chearleaderek Sue, oraz nieszczęśliwą miłość psychopatycznej maniaczki czystości, szkolnej pedagożki Emmy do Willa. Wszystkie te wątki mogłyby tworzyć telenowelę klasy C, gdyby nie fakt, że pokazane są z ogromnym dystansem i błyskotliwym poczuciem humoru. W „Glee” nie są one tandetą, tylko udanym żartem. Jak przystało na serial o szkolnym chórze, w „Glee” nie brakuje muzyki. Wprawdzie dzieciaki, które dopiero rozpoczynają naukę śpiewu brzmią jak profesjonalni wokaliści ale to tylko kolejny sygnał, by nie traktować serialu zbyt poważnie. „Glee” jest serialem dla młodzieży tak samo, jak „Shrek” jest filmem dla dzieci. W „Shreku” niby była animacja i z bajkowymi postaciami, ale na wieczorne seanse do kina przychodziło mnóstwo dorosłych, którzy na filmie doskonale się bawili. „Glee” niby jest o szkole średniej, ale wiek widza również nie ma tu nic do rzeczy. Albo ktoś „złapie” specyficzne poczucie humoru tej produkcji i ją pokocha, albo zobaczy tylko ckliwą historyjkę przeplataną jeszcze bardziej ckliwymi piosenkami i nigdy więcej tego nie obejrzy. Polskie stacje telewizyjne coraz chętniej zabiegają o produkcje, które na świecie stały się hitami. Dlatego bardzo prawdopodobne jest, że już wkrótce zobaczymy w Polsce również „Glee”. Naprawdę byłoby warto. Serial „Glee” otrzymał nominacje do Złotych Globów w kategoriach: najlepszy serial komediowy, najlepszy aktor pierwszoplanowy w serialu dramatycznym – Matthew Morrisom (odtwórca roli nauczyciela Willa Schustera), najlepsza aktorka pierwszoplanowa w serialu komediowym – Lea Michelle (odtwórczyni roli Rachel), oraz w kategorii najlepsza aktorka drugoplanowa – Jane Lynch (odtwórczyni roli trenerki Sue Sylvester).
Serial komediowy, który w tym roku pojawił się na antenie stacji FOX zdobył aż cztery nominacje do statuetek Złotych Globów. „Glee” ma również znakomite wyniki oglądalności. Jak to możliwe, że cukierkowa, lekka i „grzeczna” produkcja o dzieciakach ze szkolnego chóru bije na głowę te, które wciąż usiłują szokować widza?
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama