Anna Sobańda: Postać, w jaką wciela się pan w "Pułapce" to rasowy polityk. Czy jakoś specjalnie przygotowywał się pan do tej roli?
Krzysztof Pieczyński: Raczej nie. Oglądamy przecież na co dzień programy informacyjne i to wystarczyło. Chociaż miałem na myśli pewnego konkretnego polityka przygotowując tę postać. Przydał się w dwóch scenach jego sposób udzielania wywiadów.
Zdradzi pan nazwisko?
Nie. Niech widzowie próbują zgadnąć. Zresztą jest to polityk, którego za tę dziwną manierę nie lubię. Z pewnością nie jest to jednak najgorszy z polskich polityków.
Nie ma pan zbyt dobrego zdania o politykach?
Jak chyba większość Polaków. Myślę jednak, że lepiej nie brnąć w ten temat.
Czy pan kiedykolwiek rozważał wejście do polityki?
Myślałem o tym kilka razy, ale nie widzę siebie w tej roli.
Dlaczego?
Ponieważ wiązałoby się to z rezygnacji tego, co całe życie kleję. I nie chodzi tylko o to, że jestem aktorem, że mam jakieś rzemiosło, czegoś się w życiu nauczyłem, a raczej o to, że całe życie poświęciłem temu, żeby odkrywać wrażliwość, wewnętrzne piętra istoty ludzkiej. Im głębiej sięgam w siebie tym bardziej mogę też docenić głębię w innych ludziach. Pytania o tożsamość człowieka, kim jestem, skąd się tu wziąłem jakie życie sobie przygotowuję towarzyszą mi coraz intensywniej. Jeśli umiałbym to pogodzić, może bym spróbował, ale w mojej wyobraźni nie potrafię tego, dlatego nie widzę siebie w polityce.
Może jednak warto spróbować?
Musiałbym mieć większą świadomość, by pracować dla tych Polaków, którzy chcą innego kraju. To by wymagało z mojej strony całkowitego poświęcenia. Dla innych polityka to sposób na życie, a dla mnie byłaby to rezygnacja ze wszystkiego co kochałem do tej pory. Nie wiem, czy jestem do tego powołany.
Ma pan poczucie misji?
Tak, ale nie wyobrażam sobie by robić coś bez natchnienia bez radości.
Uważa pan, że w polityce nie ma miejsca dla ludzi wrażliwych?
Politycy uprawiają dyplomację, która często jest żonglerką, w której nie mówi się wprost i otwarcie lecz stosuje grę, fortele, sztuczki, manipulację, przemilczenie nie jest kłamstwem nawet jeśli ktoś słono za to płaci. Wszystko co stanowi o świetności polityka jest porażką dla artysty.
Zastanawiał się pan kiedyś, co mógłby zaproponować Polakom jako polityk?
Uwolnienie od konkordatu, odebranie Kościołowi Katolickiemu przywilejów, odpowiedzialność kk przed prawem jak każdego obywatela. Tworzenie warunków dla rozwoju inicjatyw społecznych, naukowych, gospodarczych, kulturalnych. Pomoc dla tych, którzy mają inicjatywę dla twórczych osobowości w każdej dziedzinie. Większy szacunek dla talentu i osiągnięć . Nikomu nie udało się zmienić mentalności Polaków. Mogą to zrobić tylko sami zainteresowani ze sobą. Ale gdy będą bardziej twórczy i rozmiłują się w samodzielności staną się bardziej spełnieni. Mniej jadu więcej zadowolenia, a przez to większy szacunek do siebie samych a zatem i do innych. Laicki kraj.
Dlaczego przyjął pan rolę w serialu "Pułapka"?
Ze względu na scenariusz, który bardzo dobrze się czytało oraz osobą reżysera, Łukasza Palkowskiego, którego lubię, ponieważ pracowaliśmy razem przy poprzednim projekcie.
Przy jednym z wcześniejszych projektów spotkał się pan także z Agatą Kuleszą. Jak pracowało wam się tym razem?
Niestety miałem z nią tylko jedną scenę. Bardzo żałuję, że tak mało, bo przetarliśmy się już w filmie „Sala samobójców”. Śmieszne było to, że ona na planie tamtego filmu cały czas szalała. Była nie do ujarzmienia, czasami trzeba było na nią krzyknąć, żeby się opanowała, tak była rozedrgana. A tym razem przyszedłem na plan i zobaczyłem kobietę w kompletnej depresji. Zapytałem między ujęciami, dlaczego jest taka poważna i okazało się, że ona po prostu tak wchodzi w rolę. Zobaczyłem jej drugą twarz równie ciekawą. Podobnie był też skupiony Leszek Lichota i debiutująca Marianna Kowalewska.