Pap Life: - Zdawała pani maturę z historii?
Agnieszka Więdłocha: - Nie, maturę zdawałam z biologii, chemii i fizyki.
Pytam, bo na spotkanie z panią i innymi aktorami "Czasu Honoru" w Kielcach przybyło wielu maturzystów. Spotkaniu towarzyszy prezentacja tej części historii Polski, która dotyczy "Czasu Honoru". Czy można uczyć historii przez film?
Oczywiście, że tak. Jest to niekiedy bogate źródło informacji. Suche fakty na ekranie nagle ożywają i widzimy, że stają się częścią czyjegoś życia, życia bohatera, którego oglądamy. Stają się nam bliższe, bardziej zrozumiałe, dzięki temu zostają w naszej pamięci. Filmy pokazują niekiedy też drogę, którą można w życiu podążać. A bohaterowie, również ci z przeszłości, czasami dają widzowi odbicie w jego własnym życiu, dzięki czemu może łatwiej mu niekiedy podjąć trudną dla niego decyzję. Ja tak mam.
Bohaterowie "Czasu Honoru" mogą być inspiracją dla osób współczesnych?
Ja myślę że jest coś takiego, o czym pan mówi i myślę, że scenarzyści też chcieli to pokazać. To historia o ludziach i ich wyborach. O miłości, pasji, nienawiści. I tutaj zostały wybrane te najcięższe czasy - czas wojny. Mam nadzieję, że te postacie, wszystko jedno gdzie by się znalazły i w jakich czasach żyły, zachowywałyby się honorowo i mądrze. Również we współczesności.
A ile jest w pani z bohaterki granej w serialu?
Bardzo się z nią związałam i bardzo jest mi bliska, choćby, dlatego, że jest to moja pierwsza rola. Byłam jeszcze w szkole, kiedy zaczęliśmy kręcić "Czas Honoru". To było dla mnie wielkie wyzwanie. W serialu Lena musiała szybko dorosnąć i ja również byłam na tym etapie, kiedy zaczęłam ją grać. I tez musiałam podejmować różne trudne dla siebie decyzje. Może nie aż tak trudne jak Lena, natomiast one też przewartościowywały moje życie.
Może pani zdradzić, co dalej będzie się działo z Leną?
Nie za bardzo... Lenie jest bardzo ciężko w tej piątej serii, praktycznie jest sama z dzieckiem. Nie może znaleźć bliskich i bez pomocy pewnego mężczyzny nie przeżyłaby ani ona ani Jasio. Została uwikłana w sytuację, z której do końca nie zdaje sobie sprawy. A przede wszystkim jest teraz matką i to jest dla niej bardzo ważne. Stara się chronić swoje dziecko.
Mówimy o Lenie, żyjącej w zupełnie innych czasach. Ale gra pani także role współczesnych kobiet. Choćby Joannę w serialu "M-jak miłość". Jakie postaci trudniej się gra? Współczesnej Polki, czy kobiety z przeszłości?
Myślę, że o tyle trudniej jest pokazać współczesną postać, że ludzie, którzy to oglądają od razu bardzo się z nią personifikują. Odtwarzanie postaci z przeszłości jest o tyle łatwiejsze, że to wszystko jest w naszych głowach i w głowach widzów. Nie "przymierzamy" tego tak bardzo do siebie, naszego życia. Ważny jest problem i sposób jego opowiedzenia. Trudniej jest po prostu grać postać, która jest gorzej napisana!
Czy zatem w przypadku roli "historycznej" można pójść na skróty?
Nie, nie. Absolutnie nie.
Wiem, że w Pani karierze, oprócz seriali ważną rolę odgrywa teatr
Teatr jest dla mnie bardzo ważny i ja się w nim czuję bardzo dobrze. To jest zupełnie inny świat, niż świat filmu czy serialu. To wszystko tam, odbywa się "tu i teraz" na żywo, z ludźmi. To widzowie czasem nami kierują, dają nam energię i dzięki nim wiemy czy dobrze poszła dana scena, czy dobrze "kombinujemy", czy nie ma to dobrego odbioru. To jest bardzo trudne, bo jesteśmy zdani tylko na siebie. Montażysta nie przemontuje sceny i nie ma nikogo, kto by przewinął taśmę. Między innymi dlatego teatr jest ważny w moim życiu. Absolutnie.
Agnieszka Więdłocha, absolwentka łódzkiej filmówki (2009). Aktorka Teatru im. S. Jaracza w Łodzi. Jest laureatką Złotej Maski - łódzkiej nagrody teatralnej - za najlepszy debiut sezonu 2009/2010. Rozpoznawalność przyniosła jej rola Leny Sajkowskiej w serialu wojennym "Czas honoru" emitowanym na antenie stacji telewizyjnej TVP2.