W rozmowie z kolorowym magazynem, Małgorzata Kożuchowska raz jeszcze wróciła do tematu swojego głośnego rozstania z serialem "M jak miłość". Aktorka przyznała, że nie jest zadowolona z faktu, iż pożegnanie jej bohaterki odbyło się w atmosferze drwin ze słynnych już "kartonów":

Reklama

Rok temu podjęłam jedną z moich ważniejszych zawodowych decyzji. Zdaniem niektórych – ryzykownych. Odeszłam z "M jak miłość". Dojrzewanie do tej decyzji zajęło mi dwa lata. Widzowie często przysyłali mi listy świadczące o tym, że postać Hanki jest traktowana jak członek rodziny, że dla wielu jest wzorem. Może przesadzam, ale miałam takie uczucie, że to trochę więcej niż tylko rola. Że to postać wielowymiarowa, ważna dla wielu osób. Bałam się, że moje odejście odbierze sens temu, do czego wielu inspirowała. Chciałam, żeby odeszła szlachetnie. Stało się tak, jak się stało. Kartony przeważyły wszystko. - powiedziała nieco rozżalona aktorka.

Małgorzata Kożuchowska przyznała jednocześnie, że choć postać Hanki Mostowiak była dla niej bardzo ważna, to fakt iż zaszufladkowała ją jako aktorkę, nieco zaważył na jej karierze zawodowej:

Hanka zdecydowanie wpłynęła na moje życie zawodowe. Nie wiedziałam, jak długo będę musiała czekać, aż ta postać się ode mnie odklei. Producenci, reżyserzy nie przepadają za angażowaniem aktorów, którzy mają przyklejoną metkę. Może więc widz się trochę już z tą moją Hanką męczył. Co rusz słyszałam opinie, że Hanka jest nudna, przewidywalna, wiecznie się czymś martwi, płacze, a ja mam ciągle zmarszczone czoło od problemów. - powiedziała gwiazda.

Reklama

Aktorka wyznała także, że jej odejście z telenoweli oraz medialny szum jaki powstał wobec tego faktu, wiązały się z wieloma nieprzyjemnościami:

W moim życiu jest tak, że rzeczy, które dostaję, nawet jeśli cena jest wysoka, rekompensują mi to. Odchorowałam odejście z "M jak miłość". Również fizycznie. Zabolały mnie plotki, że byłam rozkapryszoną gwiazdą, której wszyscy mieli po dziurki w nosie. Próba poróżnienia mnie i ekipy była czymś strasznym, bo z ludźmi, z którymi na co dzień współpracowałam, żyłam w przyjaźni. Wspieraliśmy się, pomagaliśmy, choć oczywiście każdemu przez te jedenaście lat zdarzyły się słabsze dni.