Hanna Lis wspomina dzieciństwo w PRLu: Pobudka o 5:30 rano, żeby zameldować się w osiedlowym w kolejce po masło
1 Pobudka o 5:30 rano, żeby o 6 zameldować się w osiedlowym w kolejce po masło (jeśli „kartek” starczyło). U mnie na Służewcu mało masła rzucali, więc często zamiast z masłem wracałam do domu z oranżadą w proszku ( wykwintny deser PRL: wysypujesz oranżadę na wewnętrzną stronę dłoni i zlizujesz to cudo składające się w stu procentach z barwników i chemii)...
2 ... W szkole za złą odpowiedz obrywało się dziennikiem po głowie. Nikt się nie skarżył. Oczywista oczywistość: nie umiesz, no to jeb dziennikiem...
3 ...Po szkole za to otwieral sie przed tobą cały wszechświat fantastycznych gier towarzyskich. Ja byłam gwiazdą trzepaka. Nadią Comaneci trzepaka (gdybym przyłapała na takich ewolucjach moje corki, byłby miesięczny szlaban). Gwiazdy, fikołki na kolanach i w przysiadzie, do przodu, do tyłu... nie wiem jakim cudem to przeżyłam. Były też zabawy nożem w państwa-miasta, i tu też nie wiem jakim cudem ocaliłam 10 palców u rąk...
4 ...Popołudniami , kiedy rodzice myśleli, ze się uczymy, jeździliśmy rowerami marki Wigry 4 na poniemieckie bunkry, niespecjalnie świadomi tego, ze w niektórych gęsto było od nierozbrojonych pocisków. W drodze powrotnej wpadaliśmy do warzywniaka po kolejny przysmak PRL, kiszoną kapustę pakowaną w szaro-bury papier. Pyszna była, serio. Komu starczyło groszy, stawiał gumę do żucia prestiżowej marki Donald. Na bogato było, choć bez Instagrama! Tak mi się na wspominki zebrało😂, Love! ❤️ PS. Teraz sobie uświadomiłam: stałam pod blokiem! Yeah! - zakończyła swoją relację Hanna Lis