Kevin Spacey po wygranych procesach o molestowanie seksualne nie przestaje szokować. W świątecznym wywiadzie ostro przejechał się po swoim pracodawcy. Przy okazji zasugerował, że "wraca do gry".
Kevin Spacey powraca "większy niż kiedykolwiek"
Aktor ma za sobą wybitne role m.in. w filmach "Glengarry Glen Ross", "Tajemnice Los Angeles" czy "American Beauty". Laureat Oscara ma też za sobą skandal i procesy, w których oskarżono go o molestowanie seksualne. W sumie kilkanaście osób oskarżyło 64-letniego aktora o molestowanie albo napaść seksualną. W kolejnych procesach Kevin Spacey został oczyszczony z ciążących na nim zarzutów, ale wiele na całej sprawie stracił.
Współpracę z aktorem zerwała platforma Netflix i to pomimo ogromnej popularności serialu "House of Cards", w którym Spacey grał główną rolę, i to przed ostatnim sezonem przebojowej produkcji. Najwyraźniej sam Spacey doszedł już do siebie, bo nie tylko coraz śmielej poczyna sobie w mediach, ale też nie zawahał się publicznie ostro skrytykować byłego pracodawcy.
W święta aktor udzielił wywiadu Tuckerowi Carlsonowi, dziennikarzowi, który również ma za sobą zwolnienie z macierzystej sieci Fox News. Spacey niemalże idealnie wcielił się w rolę Franka Underwooda, która przyniosła mu sławę na platformie Netflix. Zachowywał się jak wszechmogący polityk, który idzie po zwycięstwo. Na wstępie panowie poużalali się na na swoich byłych pracodawców.
- Wiesz, że ty i ja mamy ze sobą coś wspólnego – zagaił Carlson.
- O tak. Obaj zostaliśmy odstawieni przez naszą sieć – odpowiedział Spacey.
- To prawda, ale tak naprawdę próbowali cię zabić – stwierdził Tucker.
- Tak, ale oto jesteśmy, Tucker, więksi niż kiedykolwiek – podsumował spokojnie Kevin Spacey.
Kevin Spacey: Netflix istnieje dzięki mnie
Aktor nie krył przy tym swojego żalu do władz platformy streamingowej.
- To bardzo dziwne, że zdecydowali się publicznie ode mnie odciąć wyłącznie na podstawie oskarżeń, które — jak teraz wiemy — zostały uznane za fałszywe. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Netflix istnieje dzięki mnie. Zaistnieli dzięki mnie, a potem próbowali mnie pogrzebać. Według twoich informacji mój wpływ na platformę jest wciąż odczuwalny, za każdym razem, kiedy użytkownik sięga po aplikację. Mogę powiedzieć, że to potężny wpływ – chwalił się Kevin Spacey.
W końcu Carlson spytał wprost: – A tak przy okazji, kiedy wracasz do pracy?
- Och, wróciłem do pracy w momencie, kiedy zaczęliśmy rozmawiać, Tucker – odpowiedział Spacey.
Naciskany przez prowadzącego wywiad odpowiedział jeszcze bardziej wymijająco.
- To znaczy, Tucker, co jest prawdą, a co fałszem? Czym jest życie, czym jest sztuka? Co jest prawdziwe? Co to jest wydajność? Uwielbiam, gdy te rzeczy się przecinają, bo wtedy robi się ciekawie – dywagował Kevin Spacey, dodając jedynie na koniec, że zagra taką rolę, jakiej będą od niego oczekiwać widzowie.