W rozmowie z Kasią Burzyńską dla portalu Baby by Ann, Olga Bołądź po raz pierwszy tak otwarcie opowiedziała o swoim życiu prywatnym. Aktorka znana jest bowiem z tego, że unika intymnych zwierzeń na łamach prasy, jednak tym razem postanowiła szczerze opowiedzieć o swoim macierzyństwie.
Siedem lat temu Bołądź została mamą. Niestety z ojcem dziecka rozstała się jeszcze przed narodzinami Brunona, dlatego chłopiec od zawsze funkcjonuje na dwa domy. Aktorka wyznała, że jej syn ma ze swoim tatą świetne relacje i były partner jest mocno zaangażowany w jego wychowanie, ale i tak musi wspierać się pomocą niani:
Od kiedy Bruno skończył miesiąc, miałam nianię. Bez niej sobie tego nie wyobrażam… Wiesz, ja syna wychowuję osobno z jego tatą, Brunek ma zarąbiste relacje z nim, są bardzo blisko i bardzo szybko zaczął chodzić do taty na noc, ale gdyby nie niania… Ona przychodziła o 6 czy 8 rano i ja mogłam wtedy spać. Jak szłam na próbę np. na 9, to jeszcze mogłam sobie godzinkę pospać.
Aktorka wyznała także, że wychowywanie dziecka w patchworkowej rodzinie bywa sporym wyzwaniem:
Rozstawanie się z dzieckiem nie jest dla mnie łatwe. Bruno też wie, że ma prawo do wszystkich emocji, że np. jest mu przykro, kiedy rozstaje się z tatą. My się z moim byłym partnerem, tatą Bruna nigdy za życia Bruna nie pokłóciliśmy przy nim, Bruno nigdy nie miał takiego wzorca, że rodzice się nie lubią i to w tej całej sytuacji uważam za nasze największe zwycięstwo, jak i to, że potrafimy się ze sobą dogadać jako rodzice i że się kolegujemy, że potrafimy sobie pogadać i mamy naprawdę spoko stosunki. Dzięki temu mój synek ma łatwiej, natomiast to nigdy nie jest tak samo, jakby rodzice wychowywali go razem. Ale kiedy nie ma normalnej rodziny, na pewno jest lepiej mieć fajny patchwork niż dziecko, które dorasta w konflikcie. Brunek jest od początku chowany w patchworku i wiesz, to jest czasem trudne, widzę, że np. Bruno płacze, nie chce się rozstawać z tatą i to wcale nie znaczy, że nie chce wrócić do domu, do mamy – bo on ma dwa domy – po prostu tęskni za tatą. Na szczęście wszyscy mieszkamy w Warszawie, więc zawsze może do niego zadzwonić na Facetime’ie, tata zawsze może do niego przyjechać i często tak się działo. Kilkanaście razy w jego życiu zdarzyło się też tak, że płakał, mówiąc, że nie chce, żeby tata wychodził, to tata siedział. Tak było i uważam, że on ma do tego prawo. Nie wymyślił sobie takiej sytuacji, taką sytuację zastał, w takiej sytuacji się pojawił, a my jesteśmy za niego odpowiedzialni i staramy się robić wszystko, żeby on był szczęśliwym dzieckiem. I naprawdę skupiamy na tym dużą część naszej uwagi.
Olga Bołądź odpowiedziała także na pytanie o to, czy chciałaby mieć więcej dzieci:
Chciałabym mieć jeszcze dzieci, najchętniej jeszcze dwie córki albo córkę i syna. Ta córka to mi się bardzo marzy. Zawsze chciałam mieć Ritę. I chciałabym mieć większy spokój. Wiem, że następne dziecko chcę wychowywać we dwójkę, z partnerem, nie chciałabym przeżywać drugi raz tego samego, takiego samotnego macierzyństwa. Ale jak się zdarzy, nie wiadomo. Życie zaskakuje.