Kilka dni temu w rozmowie z "Dzień Dobry TVN" Dorota Szelągowska wyznała, że nie zmierza pozwolić na to, by jej syn narażał swoje zdrowie podchodząc do egzaminu dojrzałości w czasie pandemii:
Ja go nie dopuszczę do matury. To jest decyzja, którą podjęłam już parę dni temu. Mój syn bierze udział w lekcjach, pisał próbne matury, uczy się, nie jest mu nic odpuszczone, bo to nie są wakacje. Natomiast nie będę go posyłać na śmierć - powiedziała
Projektantka wnętrz uważa, że władze powinny podjąć decyzję o przesunięciu wszystkich ważnych egzaminów, które miały się odbyć w najbliższych miesiącach. Z tego powodu podpisała petycję uczniów i rodziców skierowaną z takim postulatami do rządu.
Kochani, na moim IS znajdziecie linki do petycji w sprawie przeniesienia terminów matur - petycji rodziców i petycji uczniów. Okażmy wsparcie. - napisała
Niektórzy fani Doroty uznali jednak, że przesunięcie matur na kolejny rok to bardzo zły pomysł. Jednak z internautek stwierdziła nawet, że Szelągowska nie powinna wykorzystywać swojej popularności do siania fermentu i nawoływania do decyzji, które nie wszystkim uczniom odpowiadają:
Uważam ze nawoływanie przez media społecznosciowe to jakis cyrk. Proszę zwrócić uwagę ze nie wszystkich stac na to aby ich dzieci rok czekały na maturę. Rynek pracy też się skurczy. Prosze o wstrzemieźliwośćw tych swoich spektakularnych ruchach. Poza tym maturzyści to juz dorośli ludzie i troche to nie wporządku aby wpływowa mama jednego ucznia zabrala marzenia maturzystom przeciętnych mam.
Dorota Szelągowska odpowiedziała na ten komentarz:
petycja maturzystów oraz petycja rodziców to inicjatywy które wspieram, jako całkiem normalna matka maturzysty. Jako normalny człowiek, nie mieści mi się w głowie, żeby w czasie pandemii, której w dodatku towarzyszy brak środków ochrony (nawet dla lekarzy !!!), niedobór testów, sprzętu i podczas której świat stanął na skraju przepaści, przeprowadzać jakiekolwiek działania, które zmuszają ludzi do przebywania w jednej przestrzeni, w bezpośrednim kontakcie z innymi ludźmi, przez kilka godzin. Nie mówię już o warunkach w jakiej Ci młodzi ludzie przygotowują się do egzaminu. I najważniejsze - nie ważne co i jak, życie mojej rodziny jest dla mnie ważniejsze, niż rynek pracy, pieniądze i cokolwiek innego. Nie wiem czy czytając Pani słowa jestem bardziej wściekła, czy smutna. Mimo wszystko, życzę wszystkiego dobrego - bo tylko to może nas uratować.